Gry nazywane Boomer Shooterami zdają się pojawiać na rynku jak grzyby po deszczu. I chociaż testowany tytuł idealnie do nich pasuje, to jednocześnie ma kilka unikalnych cech.
Stare strzelanki to gry przez wielu darzone wielkim sentymentem. Plansze, w których mamy dotrzeć z punktu A do B, zdobywając czasem jakiś klucz potrzebny do otwarcia drzwi i eliminując dziesiątki lub nawet setki przeciwników za pomocą zróżnicowanego arsenału. „Wolfenstein 3D”, „DOOM”, „Duke Nukem 3D” czy nawet nowszy „Serious Sam” to sztandarowi przedstawiciele gatunku, który dziś zyskał miano Boomer Shootera. Czy tworzenie takich „prostackich” tytułów dzisiaj, kiedy FPS-y oferują bogatą fabułę nie ustępującą często tym z bardziej rozbudowanych tytułów – czego świetnym przykładem jest seria „Bioshock” – to dobry pomysł? Jak pokazuje studio HAMMER95 – jak najbardziej!
Jak zmienić 10 sekund w godziny świetnej zabawy

Pomimo, że „MULLET MADJACK” wyraźnie nawiązuje do wspomnianych wcześniej klasyków, to zawiera również ciekawy element, będący podstawą rozgrywki – limit czasowy. I to ustawiony diabelnie nisko, bowiem na skończenie planszy mamy zaledwie 10 sekund. Tyczy się to podstawowego poziomu trudności – co oczywiste, łatwiejsze oferują go więcej (lub całkiem go usuwają), a trudniejsze mniej. Jeśli jednak każdy etap zamykałby się w tej krótkiej chwili, to cóż – ciężko by było uzasadnić kupno gry, której przejście zajęłoby parę minut. Rozwiązanie jest proste – limit faktycznie istnieje, jednak odnawia się za każdym razem kiedy zabijemy przeciwników lub napijemy się słodkiego, gazowanego napoju z automatu. Intensywna rozgrywka, w której nie ma czasu na odpoczynek to esencja tej gry.
Jednak dlaczego w ogóle mamy kogoś zabijać? Twórcy dają tutaj fabularne uzasadnienie, ale trzeba powiedzieć jasno – to nie historia jest w grze najważniejsza. Podczas przejażdżki samochodem ulicami futurystycznego miasta, stajemy się świadkiem porwania tak zwanej „Księżniczki” – prawdziwej gwiazdy internetowych streamów. Nasz bohater, zachęcony obietnicą nagrody w postaci pary nowych, cool i jazzy trampek, rusza na ratunek dziewczynie.
Duże spluwy, piękne kobiety, niebezpieczne roboty i gazowane napoje

Rozgrywka, jak można się domyślić, nie należy do zbyt skomplikowanych. Idź przed siebie, zabij co się rusza i powtórz to kilkadziesiąt razy aby ukończyć grę. Wspomniana wcześniej gwiazda zostaje wciągnięta do wysokiego wieżowca, pełnego złowrogich robotów. Nie zostaje więc nic innego, jak przebijać się przez kolejne piętra budynku. Tych jest prawie setka, podzielona w partie po dziesięć, a każda z dziesiątek kończy się walką z bossem (no, prawie każda – czasami czeka nas również coś ciekawszego, jak pojedynek snajperski).
Starcie rozpoczynamy uzbrojeni jedynie w pistolet i ciężkie, skórzane buty. Korzystając z nich pozbywamy się wrogów, co przyciąga uwagę Peace Corp – ogromnej korporacji, zajmującej się handlem bronią i… rozrywką. Szybko zgadzamy się na ich plan – dostarczą nam dodatkową broń, w zamian za możliwość udostępnienia naszych wyczynów na żywo w internecie. Tak więc po ukończeniu każdego z etapów otrzymujemy do wyboru jedno z trzech ulepszeń. Mogą być to nowe spluwy, miecze, odporność na kwas czy nawet zwiększenie liczby powiedzonek rzucanych przez głównego bohatera – w sumie ponad pięćdziesiąt. Jednak po skończeniu dziesięciu plansz, wszystkie one przepadają – chyba, że kupiliśmy specjalne, stałe wzmocnienie pozwalające je nam zachować – i kolejny rozdział zaczynamy goli i weseli.
Jak więc widać, mamy tutaj do czynienia z elementami gier z gatunku roguelike. Bonusy nie są jedynym nawiązaniem – plansze również są generowane na nowo za każdym razem kiedy je rozpoczynamy, ustawienie przeciwników jest losowe a nasza śmierć kończy się koniecznością rozpoczynania pierwszego z każdych dziesięciu etapów. Z oczywistych względów nie ma tutaj też opcji zapisywania w dowolnym momencie – jeśli przerwiemy rozgrywkę, zaczynamy od początku rozdziału, pozbawieni drogocennych ulepszeń.
Przepaście bez dna i złowrogie żywioły

Jest kilka rodzajów wrogów. Podstawowe jednostki w garniturach z pistoletami, mocniejsze wersje z karabinami, mutanty z piłami mechanicznymi zamiast rąk, drony czy groteskowe pająki nie stanowią jednak największego zagrożenia. Pomimo, że jest ich sporo i każde ich trafienie zabiera drogocenne sekundy, to największym przeciwnikiem są elementy otoczenia – dziury bez dna, laserowe bariery czy baseny z kwasem. Kiedy czas pędzi jak szalony, nie mamy szansy dobrze się zastanowić, którędy należy je pokonać – i to jest najczęstsza przyczyna zgonów. Na szczęście, sterowanie nie będzie jednym z naszych problemów. Jest ono proste i responsywne, zarówno jeśli zdecydujemy się na standardowy zestaw w postaci myszy i klawiatury, czy jeden z oficjalnie wspieranych padów.
Jak wspomniano, czas odnawiamy siejąc zagładę w szeregach złoczyńców. Najmniej daje zwyczajne ich zastrzelenie, więcej celowany strzał w głowę lub… w krocze. Najbardziej korzystne jest jednak wykończenie ich za pomocą znajdowanych gdzieniegdzie przedmiotów skutkujących finisherem. Do tego celu posłużą noże, siekiery, łomy, łańcuchy czy tomiki mang wpychane w ich robotyczne gardła. Nieco inaczej wyglądają walki z bossami – tutaj timera brak, a nasz bohater zostaje wyposażony w standardowy, procentowy, licznik punktów życia. Rozgrywka zawiera w sobie sporą dozę groteskowej brutalności, ale jest to coś, czego należało się spodziewać.
Kolorowe lata 90′

Gra jest pełna przemocy, ale ze względu na jej kolorową, stylizowaną na stare anime, grafikę odbieramy ją w zupełnie inny sposób niż bardziej realistyczne produkcje pokroju „Call of Duty”. Pewien wpływ na to ma zapewne również fakt, że nie mamy tutaj ludzkich wrogów, a jedynie różne odmiany metalowych wojowników. Głównym czynnikiem jednak jest właśnie sama oprawa i dziesiątki nawiązań do lat dawno minionych – plakaty filmowe nawiązujące do „Szczęk”, automaty z dziwną odmianą „Sonica”, reklamy trampek czy kolorowych napojów w puszkach. Sprawne oko wypatrzy ich co najmniej kilkadziesiąt, a dodając do tego odzywki bohatera, możemy doszukać się tutaj odniesień do około setki gier, filmów, seriali i anime.
Sam pomysł na grę wydaje się również mocno inspirowany – motyw z koniecznością pompowania dopaminy do mózgu w kilkudziesięciosekundowych odstępach wyraźnie nawiązuje do filmu „Adrenaline” z 2006 roku, a sam twórca przyznaje się, że wiele czerpał z anime takich jak „Bubblegum Crisis” z 1987. Całość sklejona razem wypada świetnie, i pomimo, że „MULLET MADJACK” nie należy do najładniejszych gier tej dekady, to z pewnością może się podobać – a co najważniejsze, wszystko jest czytelne, i nie ma problemów z zauważeniem zagrożeń. Całość dobrze uzupełnia udźwiękowienie. Muzyka to szybkie, elektroniczne rytmy, natomiast głosy postaci brzmią niczym właśnie nieco przerysowany dubbing znany z anime z lat 80’, co jest celowym zabiegiem. Nie zabraknie również pełnych humoru i absurdalnych przerywników filmowych.
Dobra zabawa w starym stylu i niskiej cenie

Produkcja HAMMER95 miała swoją premierę 15 maja 2024 roku i jest dostępna na platformie Steam. Sugerowana cena to 77, 99 złotych, ale do 24 maja trwa promocja zbijająca ją do 70,19 złotych. Za tę kwotę otrzymujemy kilka godzin głównej kampanii oraz kolejne godziny zabawy w trybie nieskończonym, bez limitu generowanych pięter. Czy przypadnie ona do gustu każdemu – pewnie nie, wszakże nawet „Baldur’s Gate 3” miał kilka negatywnych recenzji. Jeśli jednak ciepło wspominasz eliminowanie dziesiątek przeciwników w tytułach takich jak „Duke Nukem 3D” to będziesz zadowolony. Dla niezdecydowanych udostępniono opcję samodzielnego wypróbowania gry, za sprawą bezpłatnej wersji demo.
Warto odnotować, że chociaż studio nie miało początkowo takich planów, to do tytuły dodano polską wersję językową. Jest to jednak dzieło fanów, o czym ostrzega nas menu główne. Znalazło się w niej kilka błędów ortograficznych, nieprzetłumaczonych słów czy problemów z kodowaniem za sprawą prawdopodobnie zbyt długich linijek tekstu. Ale mimo wszystko to miły dodatek dla osób nie znających innych języków. Zadbano również o osiągnięcia Steam dla wszystkich kolekcjonerów. Brakuje za to kart, chociaż niewykluczone, że zostaną dodane później. Minimalne wymagania sprzętowe nie są wysokie i prezentują się następująco:
- Procesor: 2,4 GHz lub lepszy
- Pamięć RAM: 4 GB
- Miejsce na dysku: 4 GB
- System operacyjny : Windows 10 lub nowszy
"MULLET MADJACK" to szybka, pierwszoosobowa strzelanka, w której czas jest najważniejszy - masz tylko 10 sekund, aby ukończyć każdy z dziesiątek etapów. Gra przepełniona jest humorem, nawiązaniami do popkultury lat 90' i 80' i stylistycznie czerpie garściami z anime z tamtego okresu. Biorąc pod uwagę niską cenę, jest to tytuł, któremu z pewnością warto dać szansę.
Najnowsze Komentarze