W sklepach nie brakuje pendrive’ów z dopiskiem „ECO”. To ciekawy i szlachetny pomysł, a dzisiaj sprawdzamy jak prezentują się na żywo oraz jaką oferują wydajność.
W 2024 roku nie sprzedaje się już nowych komputerów stacjonarnych i laptopów z napędami optycznymi. Wyjątkiem są modele na zamówienie dla instytucji państwowych. Powód? Płyty CD/DVD to już przestarzała technologia. Zarówno pod względem pojemności, jak i prędkości. Jak więc aktualnie magazynować dane i wygodnie przenosić pliki? Na pomoc przychodzą pendrive’y, dyski zewnętrzne oraz usługi chmurowe jak Google Drive czy Dropbox. Dzisiaj skupimy się na pierwszej z wymienionych grup, a dokładniej na jej specjalnej odmianie.
Prawdziwa troska o środowisko czy zwykły greenwashing?
Bez zbędnego wyolbrzymiania, ale w sklepach internetowych można znaleźć aktualnie tysiące pamięci typu flash. Różnią się one m.in. producentem, wielkością i kształtem, pojemnością czy wydajnością. Jeśli jednak czytacie ten tekst to Waszą uwagę zapewne przykuły modele z dopiskiem „ECO”. Naturalnie rodzi się pytanie czy i jak pendrive może być ekologiczny?
Dzisiaj sprawdzimy to na podstawie dwóch różnych sprzętów. TeamGroup CS175 ECO oraz ADATA UC310 ECO to bardzo podobne propozycje korzystające z interfejsu USB 3.2 Gen 1, a więc o przepustowości do 5 Gbps. Na pierwszy rzut oka nie różnią się więc niczym od setek innych rozwiązań na rynku. Gdzie więc ta ekologia? Zdaniem obu Tajwańskich producentów tajemnica tkwi w zastosowanych materiałach.
Obie pamięci przenośne korzystają z plastikowych obudów. Zarówno TeamGroup, jak i ADATA chwalą się wykorzystaniem materiałów pochodzących z recyklingu. W pierwszym przypadku ma być to aż 75%, w drugim „tylko” 35%. Czy są one w dotyku gorsze lub delikatniejsze od klasycznych propozycji? Moim zdaniem nie, chociaż wole metalowe pendrive’y. Jednak gdyby nie dopisek na obudowie, to nigdy bym nie zwrócił uwagi na jakość samego tworzywa.
Oprócz tego Tajwańczycy postawili na niewielkie, głównie papierowe opakowania oraz próbują przekonać nas do tego, że ich modele „mają trudną do zgubienia zatyczkę na gniazdo USB, co zmniejsza wpływ na środowisko”. To oczywiście marketingowy bełkot. Nie ma w nich nic specjalnego – jedna to klasyczna zaślepka, drugi oferuje obrotową zasłonkę. To samo znajdziecie u innych producentów i/lub w wersjach bez dopisku „EKO”.
Platforma testowa
Testy przeprowadzaliśmy na aktualnym systemie Windows 10. Wydajność sprawdzana była przy użyciu popularnego programu CrystalDiskMark oraz klasycznym kopiowaniem plików. Każdy pomiar wykonywano kilka razy, a następnie wyciągana była średnia. Wszystko w celu wyeliminowania ewentualnych anomalii. Platforma testowa wyglądała następująco:
Procesor: | Intel Core i7-14700K (20R/28W, do 5,6 GHz) |
Płyta główna: | GIGABYTE Z690 Gaming X |
Pamięć RAM: | G.SKILL Trident Z5 RGB (6600 MHz, CL 30, 2x 16 GB) |
Chłodzenie: | Alphacool Core Ocean T38 (420 mm) |
Obudowa: | Phanteks Eclipse P600S |
Zasilacz: | Fractal Ion+ 2 (860 W, 80 PLUS Platinum) |
Testy wydajności
Obaj producenci deklarują wydajność do 100 MB/s. Oczywiście dotyczy to tylko najpojemniejszych wariantów oraz odczytu sekwencyjnego. W przypadku wersji o mniejszej pojemności i przy zapisie prędkości będą niższe. Nie jest to jednak nic nowego ani dziwnego. Podobnie wygląda to w „zwykłych” pendrive’ach. Nasze egzemplarze testowe to ADATA UC310 ECO w wersji 128 GB oraz TeamGroup CS175 ECO oferujący 64 GB.
CrystalDiskMark potwierdza, że oba nośniki flash teoretycznie spełniają obietnice ze specyfikacji – spokojnie przekraczamy 100 MB/s dla odczytu i zapisu sekwencyjnego. Sprawne oko wyłapie jednak, że gorzej wygląda kwestia transferów losowych. A to one mają przeważnie większe przełożenie na warunki pracy w codziennym życiu.
Właśnie dlatego przygotowaliśmy specjalną paczkę plików, o wielkości 21,3 GB. W jej skład 1000 różnych zdjęć w formacie *.jpg o wielkości od 100 KB do 2 MB; 10 materiałów wideo, każdy ważący około 550 MB oraz jeden duży plik 16,6 GB. Całość umieszczona w tym samym folderze i kopiowana z dysku SSD PCIe 4.0 x4 o wydajności do 6000 MB/s.
Werdykt? W prawdziwych warunkach oba SSD wypadają dużo gorzej. Co prawda ADATA nie ma się czego wstydzić – minimalna prędkość wyniosła 15 MB/s, a maksymalna 100 MB/s. Przez większość czasu notowaliśmy jednak 40~70 MB/s, a skopiowane ww. paczki plików zajęło około 10 minut i 25 sekund. Gorzej wygląda drugi pendrive.
Propozycja TeamGroup to po prostu elektrozłom. Zaobserwowaliśmy tutaj od 5 do 20 MB/s, a średnia prędkość wynosiła 15 MB/s. Tym samym czas kopiowania wyniósł zawrotne 34 minut i 40 sekund. To strata czasu i pieniędzy, której nie przystoi sprzedawać w 2024 roku. Ten wynik jest tak zły, że sprawdziliśmy nawet drugi egzemplarz na innym PC – wynik ten sam.
Podsumowanie
Po oględzinach sprzętów i ich testach wydajności możemy wreszcie odpowiedzieć na zadane w tytule pytanie: Czy ekologiczny pendrive ma sens? Moim zdaniem nie. Nie zrozumcie mnie źle – jak najbardziej popieram ideę dbania o planetę. Zwłaszcza, jeśli na pierwszy rzut oka niczego przy tym nie tracimy, a pendrive w dotyku jest równie solidny.
Problemem jest fakt, że to idealny przykład zjawiska tzw. „greenwashingu”. Czyli nic innego jak „ekościema” i mydlenia oczu klientom. Tak, tworzywo pochodzi z recyklingu. Jednak same pamięci flash to typowo budżetowe rozwiązania o wątpliwej wydajności, ale z podbitą ceną. I to mimo sięgnięcia po rozwiązania dużych i znanych producentów z wieloletnim doświadczeniem. Na tańszym materiale korzysta więc tylko producent.
No dobrze, a co z planetą? To nadal nie ma sensu. Jeśli chcecie dbać o środowisko to w podobnej cenie w sklepach dostaniecie rozwiązania jak SandDisk Ultra Fit, które są znacznie mniejsze i tym samym zużywane do produkcji jest jeszcze mniej plastiku. Można też nieco dopłacić i sięgnąć po modele z metalową obudową, która jest dużo wytrzymalsza, a sprzęt posłuży Wam długie lata – zapewne do momentu, gdy pojemność będzie zbyt mała.
Na koniec zaś tylko powtórzę, dla osób czytających wyłącznie podsumowania – TeamGroup CS175 ECO to elektrozłom, którego za żadne skarby nie warto kupować. Dzisiejszy tekst nie jest recenzją, a bardziej analizą konkretnego tematu. Jednak oferowanie prędkości kopiowania rzędu 15 MB/s to żart z konsumenta oraz strata czasu i pieniędzy.
Najnowsze Komentarze