Mogło być tak pięknie, a wyszło jak zwykle. To już niestety koniec marzeń o tanim sprzęcie do druku 3D w technologii SLS i w domowych warunkach. I to mimo bardzo udanej kampanii crowdfundingowej oraz osiągnięcia założonego celu.
Chociaż trudno nazwać druk 3D mainstreamowym hobby, to jest on wykorzystywany przez dziesiątki entuzjastów na całym świecie już od dobrych kilku lat. Mowa zarówno o fanach gier bitewnych, majsterkowiczach, modelarzach, jak i cosplayerach. W domowym zaciszu i niewielkim kosztem można bowiem tworzyć figurki, obudowy sprzętów, prototypy, elementy strojów i wiele więcej. Trzy najpopularniejsze metody druku 3D to FDM, SLA i SLS.
Wybawiciel entuzjastów, czyli Micronics
FDM wykorzystuje termoplastyczne tworzywo (najczęściej ABS, PLA lub PET-G) w formie żyłki nawiniętej na szpulę. Jest to najtańsza, najprostsza i najbardziej rozpowszechniona metoda. SLA bazuje na droższych, płynnych żywicach fotopolimerowych, które są utwardzane światłem UV – świetnie sprawdza się tam, gdzie liczą się bardziej szczegóły niż wytrzymałość elementu. Na koniec zostaje nam SLS, czyli spiekanie sproszkowanego poliamidu – jest szybko, wytrzymale i dokładnie. Minusy? Ceny maszyn, które wynoszą często kilkaset tysięcy złotych.
Tym samym, gdy na platformie Kickstarter pojawił się projekt od Micronics społeczność była wniebowzięta. Dwóch entuzjastów – Henry Chan i Luke Boppart – postanowiło zrobić małe, przystępne cenowo maszyny SLS do użytku domowego. Koszt finalnej drukarki miał wynosić poniżej 5000 dolarów (a nawet 2999 dolarów dla pierwszych wspierających projekt osób) – to wbrew pozorom tanio. Nie były to puste słowa, a Amerykanie pokazali działające prototypy, nazwane „Micron”. Zbiórka okazała się sukcesem i potrzebne pieniądze szybko zostały zebrane. Micron nawet trafił na testy do youtubera od druku 3D.
Chwila, chwila – do tej pory brzmi świetnie. Skąd więc tytuł tego tekstu? Bo Micron nie trafi na rynek, a Micronics już oficjalnie nie istnieje. I wcale nie opisujemy Wam odległej historii świata druku 3D – to wszystko działo się w ostatnich tygodniach, a kampania crowdfundingowa ruszyła ledwie 13 czerwca. A więc czy to było oszustwo? Nie.
Kolejny raz wygrały pieniądze
Chan i Boppart przedstawili swój projekt na Open Sauce, festiwalu twórców i targach naukowych dla dorosłych organizowanych przez znanego youtubera, Williama Osmana. Tam spotkali Maksa Lobovsky’ego, współzałożyciela i dyrektora generalnego Formlabs – firmy zajmującej się profesjonalnymi (i drogimi) maszynami SLS. Przekonał ich on do dołączenia do swojego zespołu i porzucenia projektu, który zasadniczo dopiero się rodził.
Micronics oświadczyło, że wszystkie wpłaty na Kickstarterze zostaną zwrócone, a dodatkowo wspierający otrzymają kredyt w wysokości tysiąca dolarów na obecną lub przyszłą drukarkę Formlabs (Uchylę rąbka tajemnicy – to tyle co nic. Ich ceny zaczynają się od 27 tysięcy dolarów). Boppart dołączył do działu odpowiedzialnego za oprogramowanie, a Chen ma kierować rozwojem kolejnej generacji sprzętów Formlabs.
Łącząc siły, możemy wykorzystać niesamowite możliwości Formlabs. Mają oni już mnóstwo doświadczenia i maszyn SLS na rynku, co daje nam cenny wgląd w to, jak budować niezawodne drukarki. Ponadto mają też solidną sieć wsparcia dla klientów. Z drugiej strony Formlabs otrzymuje powiew świeżości, naszą kreatywności i wizję rozwoju.
Luke Boppart
Jak łatwo się domyślić, wspierający kampanię kickstarterową oraz społeczność druku 3D są wściekli. Kolejny raz wygrały pieniądze, a nie idea. Czyli całkowite przeciwieństwo świata druku 3D, gdzie nawet projekt tak popularnego Creality Ender 3 jest otwartoźródłowy, a entuzjaści dzielą się licznymi metodami na budowanie i usprawnianie drukarek w domu.
Niewielka cena za pozbycie się konkurencji
Chociaż to tylko gdybania, to Formlabs zapewne wykupił Micronics za bezcen, tylko po to by zdusić w zarodku konkurencję. Zwłaszcza, że Lobovsky bynajmniej nie obiecał, iż jego firma przejmie projekt Micron i zaoferuje tanią, małą maszynę do domu.
Czy to oznacza, że w miejsce Micronics prędzej czy później nie pojawi się ktoś z podobnym, szlachetnym celem? Trudno powiedzieć. Po pierwsze społeczność może już nie być tak chętna do wspierania zbiórki. Po drugie nikt nie ma pewności, że historia kolejny raz się nie powtórzy i mały zespół nie zostanie wykupiony przez giganta z branży.
Najnowsze Komentarze