Japońskie miasteczko, młody bohater pełen testosteronu, szybkie samochody i piękne kobiety. Oto, co czeka nas w najnowszym tytule polskiego studia Gaming Factory.
Wszelkiego rodzaju wyścigi są obecne w branży wirtualnej rozrywki od niemal samych jej początków. „Space Race” wydane w 1973 roku na Atari traktuje się jako pierwszy tytuł tego typu, który dał początek setkom, jeśli nie tysiącom innych produkcji. Po ponad 50 latach ewolucji zaowocowało to stworzeniem „JDM: Rise of the Scorpion”, bezpłatnego prologu promującego główną produkcję polskiego studia Gaming Factory, czyli „JDM: Japanese Drift Master”. I chociaż do jej premiery zostało jeszcze trochę czasu, planowana jest bowiem na grudzień tego roku, to tytuł z którym mamy dziś do czynienia pozwoli nam w łatwy sposób ocenić czy jest na co czekać. A robi to w chyba najlepszy możliwy sposób.
Fabuła jest tylko pretekstem do ulicznego szaleństwa
Podczas gry poznajemy losy Hatoriego „Skorpiona” Hasashiego. W momencie rozpoczęcia przez nas rozgrywki jest on tylko nieopierzonym młokosem, dopiero zaczynającym swoją przygodę z motoryzacją. Naszym celem jest poprowadzenie go przez trudny start w świecie ulicznych wyścigów i stworzenie żywej legendy japońskiego driftu. Problem w tym, że taki styl życia zupełnie odstaje od tradycyjnych wartości, wyznawanych przez konserwatywną rodzinę bohatera. Rozwiązaniem ma być odegranie roli idealnego syna.
Ciężka praca przynosi owoce. Hatori osiąga świetne rezultaty zarówno w nauce, jak i sporcie, co skutkuje nieco przychylniejszym spojrzeniem jego surowego ojca. Dzięki temu otrzymuje na urodziny dość nieoczekiwany prezent, w postaci swojego pierwszego samochodu. W tym też momencie kontrolę przejmujemy my, udając się na pierwszą, testową jazdę. Cała ta fabularna otoczka przedstawiana jest nam w formie czarno-białych komiksowych paneli stylizowanych na mangę i tak też czytanych – od prawej do lewej. Co miłe, są one okraszone efektami dźwiękowymi, uatrakcyjniającymi odbiór historii.
Trzeba jednak zauważyć, że chociaż fabuła może się podobać, to jest ona jedynie pretekstem scalającym ze sobą poszczególne misje. W żaden sposób nie jest porywająca ani oryginalna, ale to nie ona jest w grze najważniejsza. Może stanowić miły dodatek, na którym raczej nie będziemy się koncentrować, a po wyjściu z gry szybko zapomnimy o opowiedzianej historii. Daniem głównym są same wyścigi.
Początki nie należą do najłatwiejszych
Po otrzymaniu kluczyków do naszej zielonej strzały, pora udać się na przejażdżkę. W trakcie objazdu po najbliższych terenach otaczających nasz dom gra w przystępny sposób wyjaśnia podstawy sterowania i pozwala na wykonanie kilku testowych driftów, nim udamy się na miejsce pierwszej misji fabularnej. Plusem jest otwarty świat, który możemy dowolnie eksplorować. Chociaż zdecydowaną większość terenu stanowią malownicze trasy poza miastami, to i w nich samych przyjdzie nam się ścigać. Warto nadmienić, że twórcy zachowali realizm i ruch lewostronny, co może powodować na początku pewne kłopoty.
Naszym pierwszym celem jest zaimponowanie Ayumi, dziewczynie będącej obiektem westchnień Hatoriego. Dokonujemy tego poprzez uzyskanie lepszego wyniku punktowego podczas krótkiego przejazdu ulicami miasteczka. I chociaż samo zadanie wydaje się proste, to zdecydowanie do takich nie należy – przynajmniej dla gracza mającego pierwszy raz styczność z produkcją. Pomimo tego, że gra zaznajamia nas ze sterowaniem, to nie informuje nas w jaki sposób przyznawane są punkty oraz jak najefektywniej wprowadzać samochód w kontrolowany poślizg celem ich uzyskania. Do tego musimy dojść sami.
Jako, że było to moje pierwsze spotkanie z „JDM: Rise of the Scorpion” to muszę przyznać, że miałem pewne kłopoty z osiągnięciem satysfakcjonującego wyniku. Nie jest to jednak coś, czego nie można osiągnąć poświęcając kilkanaście minut na trening na otwartej mapie świata gry. Każdy drift skutkuje otrzymaniem pewnej puli punktów oraz mnożnika. Długość poślizgu oraz kąt jego wykonywania może znacznie powiększyć nasz rezultat, natomiast wykonanie go bez szwanku skutkuje jego pomnożeniem. Szybko zauważymy, że chociaż obie wartości są ważne, to właśnie bezkolizyjna jazda zaowocuje najlepszymi wynikami.
Trening czyni mistrza
Oczywiście im w dalej w grę, tym zadania głównego wątku fabularnego stają się coraz trudniejsze. Aby sprostać rosnącym wymaganiom twórcy oddali do naszej dyspozycji szereg misji treningowych. Dzięki nim poznamy nie tylko zasady skutecznego driftowania, ale również jak radzić sobie w innych trybach rozgrywki, takich jak wyścigi równoległę. Wyzwań jest całkiem sporo i kiedy już odblokujemy do nich dostęp otrzymujemy naprawdę fantastyczne narzędzie do trenowania własnych umiejętności.
Niestety samo sterowanie nie należy do najprzyjemniejszych. Twórcy informują, że do czasu premiery głównego tytułu wiele może jeszcze ulec zmianie, jednak na obecnym etapie, to właśnie ono nastręczało mi największych problemów. Chociażby cofanie. Nie wystarczy tutaj nacisnąć klawisza strzałki w tył, lecz gra wymaga od nas zmiany biegu na wsteczny, a następnie dodania gazu. Nie miałbym z tym problemu w przypadku symulatora, ale„JDM: Rise of the Scorpion” swoją rozgrywką zdecydowanie bliżej jest produkcji typu arcade.
Tytuł ogrywałem zarówno za pomocą klawiatury, jak i dwóch padów – Genesis Mangan 400 oraz rozwiązania z konsoli Microsoft Xbox 360. O ile w przypadku standardowych klawiszy nie natrafiłem na większe problemy, to pojawiło się kilka błędów gdy korzystałem z kontrolerów. Po pierwsze, nie zawsze gra zapamiętywała wybrane przez nas ustawienia przycisków, jeśli zdecydujemy się na ich zmianę. Kilkukrotnie zmuszony byłem do ponownego ich przypisania. Po drugie, i zdarzało się to znacznie częściej, gra wymuszała na padzie „wieczne wibracje”, które towarzyszyły mi do czasu wyjścia do menu głównego. Miejmy nadzieję, że twórcy poradzą sobie z tymi błędami, które są co prawda niewielkie, jednak wpływają na komfort gry.
Nie tylko umiejętności
Jednak nie tylko mistrzowskie opanowanie zasad gry i sterowania będzie potrzebne nam do zwycięstwa. Równie ważne okaże się odwiedzanie działającego w mieście warsztatu. Wraz z naszymi postępami odblokujemy w nim szereg nowych części, które wpłyną na osiągi naszego samochodu, choć nie braknie również tych wyłącznie kosmetycznych. A wybierać możemy spośród naprawdę imponującej liczby elementów – od drążka zmiany biegów, przez opony, aż po elementy silnika. I o ile części ozdobne możemy swobodnie dobierać na podstawie naszych preferencji, to już te wpływające na poszczególne parametry naszego wozu rządzą się starą, dobrze znaną zasadą – im lepsze, tym droższe.
Jak na to wszystko zarobić? Sposób jest całkiem prosty i sprowadza się do wykonywania nowych misji oraz powtarzania tych już raz zaliczonych. Każda z nich ma przypisane pewne progi punktowe – zwykle trzy – za wykonanie których dostajemy odpowiednią sumę w gotówce. Trzeba jednak zauważyć, że jeśli postanowimy nie skupiać się wyłącznie na wątku głównym i zajmiemy się również aktywnościami pobocznymi, to nie powinniśmy zbytnio narzekać na problemy z pieniędzmi. Ulepszanie naszego samochodu w takim wypadku nie nastręczy większych kłopotów, a progresja jest płynna.
Nieco inaczej wygląda sytuacja jeśli postanowimy zmienić prowadzony przez nas wóz na całkowicie inny model. Oczywiście, gra oferuje również taką opcję, jednak jest ona zdecydowanie droższa. Tutaj będziemy musieli skupić się na powtarzaniu zadań w celu zdobycia funduszy, tym bardziej jeśli zechcemy wyposażyć się we wszystkie dostępne w tytule pojazdy. A tych jest sporo i znajdziemy wśród nich zarówno dobrze znane, azjatyckie marki, jak i te importowane do Kraju Kwitnącej Wiśni z Zachodu.
Malownicze widoki i ostre brzmienia
Przechodząc do warstwy graficznej, cała gra wygląda bardzo ładnie, a sceneria w jakiej przyjdzie nam się ścigać jest niezwykle urokliwa. I chociaż japońskie miasteczka nie mają tego poziomu szczegółowości co Kamurochō czy Yokohama znana z serii „Like a Dragon” to widać, że twórcy się postarali. Już po samych budynkach i reklamach zapisanych katakaną wiemy, gdzie się znajdujemy. Równie pieczołowicie przygotowano modele samochodów, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. I chociaż nie ma tutaj mowy o poziomie szczegółowości znanym z najgłośniejszych produkcji AAA, to naprawdę nie ma na co narzekać.
Równie dobrze sprawa wygląda z udźwiękowieniem. W trakcie rozgrywki towarzyszy nam muzyka jednej z wybranej stacji radiowej. I chociaż te są tylko cztery – oraz dodatkowo piąta, miksująca wszystkie pozostałe – to szybkie, elektroniczne rytmy lub cięższe gitarowe riffy świetnie pasują do wyścigów górskimi serpentynami. Jeśli miałbym tutaj na coś narzekać, to brak stacji grającej gatunek eurobeat. Gra aż się prosi, by samemu odegrać sceny znane z „Initial D” w rytm „Deja Vu”. Jednak twórcy nie powiedzieli tutaj ostatniego słowa, a w „JDM: Japanese Drift Master” mamy otrzymać nieco większy wybór.
Żadnych zastrzeżeń nie mam również do dźwięków wydawanych przez samochody. Wszyscy fani szybkich wozów raczej wiedzą, czego można się tutaj spodziewać. Odgłosy silnika i piski opon są wyraźne i głębokie, nie pozostawiając złudzeń z jakim typem pojazdu mamy tutaj do czynienia. Brakuje natomiast nieco udźwiękowionych dialogów, a wręcz ich samych. Chociaż z fabułą jesteśmy zaznajamiani za pomocą paneli mang, to aktorzy je czytający byli by miłym dodatkiem. Podobny los spotkał również smartfon naszej postaci i nie mamy co liczyć na odbywające się za jego pomocą rozmowy głosowe, a jedynie na wiadomości tekstowe.
Jest dobrze, a za tę cenę wręcz bardzo dobrze
„JDM: Rise of the Scorpion” to tytuł ze wszech miar udany i chociaż nie ustrzegł się kilku irytujących błędów, to zdecydowanie warto dać mu szansę. Tym bardziej, że jest to gra w stu procentach darmowa, służąca jako przystawka przed głównym daniem w postaci „JDM: Japanese Drift Master”, które ma ukazać się jeszcze w 2024 roku.
Produkcja jest dostępna na PC za pomocą znanych platform takich jak Steam, GOG oraz EPIC Games Store. Zapewni nam rozrywkę na przynajmniej kilka godzin, które mogą wzrosnąć nawet do kilkunastu, jeśli będziemy chcieli wykonać wszystkie dostępne wyzwania. Chciałbym, aby każdy producent brał przykład z polskiego Gaming Factory i w ten sposób promował swoje produkcje. Warto również wspomnieć o minimalnych wymaganiach sprzętowych, które nie są wygórowane i pozwolą na odpalenie gry na starszych urządzeniach:
- Procesor: Intel Core i5-7400 / AMD Ryzen 5 2600 lub lepszy
- Karta graficzna: Intel Arc A580 / NVIDIA GeForce GTX 1660 / AMD Radeon RX 580 8 GB lub lepsza
- Pamięć RAM: 8 GB
- Miejsce na dysku: 16 GB
- System operacyjny : Windows 10 lub nowszy, 64-bitowy
"JDM: Rise of the Scorpion" to dynamiczna produkcja skupiająca się na wyścigach typu drift. Przemierzając urokliwe japońskie miasteczka i górskie drogi prowadzimy Hatoriego "Skorpiona" Hasashiego od żółtodzioba do prawdziwej legendy. Tytuł zapewni nam od kilku do kilkunastu godzin zabawy zupełnie za darmo. Sposób promocji gry przez studio Gaming Factory to coś, co chciałbym widzieć w większej liczbie produkcji i chociaż ze względu na ten fakt, warto się tytułem zainteresować.
Najnowsze Komentarze