Siedem lat minęło od premiery filmu „Godzilla Raids Again”, a wielu fanów ogromnych potworów czekała prawdziwa uczta. Najpopularniejsza bestia z zachodu miał zmierzyć się z najpopularniejszym potworem wschodu.
TOHO wzięło do serca uwagi na temat pośpiesznych prac na sequelem Godzilli. I chociaż nie okazał się on finansową porażką, to studio oczekiwało znacznie więcej. Zdecydowano się w roli reżysera ponownie postawić na Ishiro Hondę, który w międzyczasie nabywał kolejne szlify pracując nad filmami o gigantycznych potworach. Jednym z nich był wydany w 1962 roku „Gorath”, opowiadający o planecie zmierzającej na kurs kolizyjny z Ziemią. Film był zasadniczo czystym science-fiction, tworzonym ze względu na niedawne lądowanie na księżycu, lecz nie brakło w nim również Kaiju w postaci gigantycznego morsa Magumy. Sam reżyser wspominał później „Był to jeden z moich ulubionych filmów. Za wyjątkiem tego potwora”.
Wtedy też usłyszał ważne słowa, które wpłynęły na jego prace nad kolejnymi filmami. Do tej pory Honda starał się dużo mocniej stawiać na science niż fiction i gdy w filmie miał zostać zniszczony Księżyc, uważał że to samo powinno spotkać Ziemię. Jednak Tomoyuki Tanaka miał wtedy odpowiedzieć, że „prawda nie powoduje, że film staje się dobry”. TOHO w międzyczasie masowo produkowało kolejne dzieła i chociaż dzięki nim powstało wiele kultowych kaiju, jak Rodan czy Mothra, to żadnemu nie udało się powtórzyć sukcesu Godzilli.
Fani oczekiwali rozrywki, nie zgodności z faktami naukowymi
Co więc mogło przynieść rekordowe zyski TOHO? Starcie dwóch najpopularniejszych potworów na świecie! Z Godzillą nie było problemu, gdyż ta należała do studia, ale King Kong to zupełnie inna historia. Aby ją zrozumieć należy wspomnieć nieco o postaci stojącej za filmowym sukcesem King Konga – Willisie H. O’Brienie. Animator pracował przy wielu filmach, które wykorzystywały animację poklatkową i stał się legendą branży. Jednak w życiu prywatnym przeżył tragedię, gdy jego żona zamordowała dwójkę ich synów i odbiło się to mocno na O’Brienie. Jego kariera również nie była tak różowa jak można by sądzić. Ledwie garstka filmów przy których pracował trafiała na kinowe ekrany. Sytuacja tylko się pogorszyła, gdy miał on otrzymać Oscara za pracę przy „King Kongu”. Animator zażądał podobno by statuetkę przyznano każdej osobie pracującej przy filmie. Akademia się nie zgodziła i w rezultacie sam O’Brien odmówił jej przyjęcia. Miało to spowodować, że stał się on persona non grata w środowisku amerykańskiego filmu.
„Miał tak wiele projektów, które upadły zanim mogły zagościć na ekranie. Nigdy nie mogłem zrozumieć jak poradził sobie z tak olbrzymim rozczarowaniem” miał powiedzieć jeden z jego uczniów, Ray Harryhausen. W 1960 roku O’Brien zapragnął przywrócić na ekrany kin swoje najpopularniejsze dzieło w postaci ogromnego goryla. Film miał być oczywiście realizowany przy pomocy animacji poklatkowej, a jego historią miała być walka King Konga z potworem Frankensteina. Realizację powierzył producentowi filmowemu Johnowi Beckowi. Jednak nic nie przebiegało zgodnie z planem, a wysokie koszty animacji poklatkowej oraz odpowiedniego studia praktycznie uniemożliwiały realizację filmu w USA. Wtedy też oczy Becka zwróciły się ku Japonii i tamtejszemu studiu mającemu doświadczenie z kinowymi potworami.
Wizja O’Briena nie mogła być zrealizowana ze względu na koszty
TOHO nie było szczególnie zainteresowane samym filmem i scenariuszem, ale inaczej wyglądało to z King Kongiem. Beck zapewnił im dojścia do samego źródła, a szanse na stworzenie własnego filmu o olbrzymiej małpie zaczęły powoli rosnąć. Prawa zostały w końcu sprzedane, a Beck miał odpowiadać za dystrybucję filmu w USA, Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Izraelu. Rzeczą, która budziła najwięcej kontrowersji w tym całym wydarzeniu był fakt, że O’Brien o niczym nie wiedział. Był zdruzgotany faktem, że nie dość że jego pomysł nie zostanie wykorzystany, to jeszcze prawa do King Konga zostały sprzedane. Planował wystosować pozew przeciwko Beckowi, ale zabrakło mu pieniędzy. Animator zmarł w listopadzie 1962 roku, a stres związany z całą sytuacją znacznie się do tego przyczynił.
Mając prawa w ręku, Tomoyki Tanaka rozpoczął pracę nad filmem, jakiego od tylu lat pragnęło TOHO – „King Kong kontra Godzilla”, i jak się później okazało, czerpał on kilka inspiracji z pierwotnego planu O’Briena. Ciekawym jest fakt, że to potwór Amerykanów zajmuje pierwsze miejsce w tytule, a powodem tego była wyższa rozpoznawalność i renoma tej bestii, nawet w samej Japonii. Gdy tylko plany stworzenia filmu wyszły na światło dzienne, Eiji Tsuburaya odpowiedzialny za efekty specjalnie w poprzednich filmach o Godzilli, natychmiast zwolnił swój grafik by móc wziąć w nim udział. Było to dla niego spełnienie marzeń. Tanaka przekazał pierwotny scenariusz O’Briena sprawdzonemu weteranowi – Shinichi Sekizawie, który miał go zmienić na potrzeby studia. Instrukcje były proste – mniej horroru, więcej komedii i dodanie czegoś, co przyciągnie młodszą publikę. Co ciekawe to właśnie Sekizawie przypisuje się komercjalizację japońskiego kina i doprowadzenie Godzilli z ery Showa do upadku.
Początki prac przy filmie do dziś budzą kontrowersje
Oczywiście nie mogło zabraknąć wspomnianego wyżej Hondy. Warto nadmienić, że początkowa burza mózgów nie była wolna od kłótni. Ishiro koniecznie chciał zawrzeć w filmie polityczne przesłanie, gdzie King Kong miał reprezentować Stany Zjednoczone, a Godzilla Japonię. Tsuburaya natomiast miał kompletnie w poważaniu pochodzenie potworów i relacje między krajami – po prostu chciał móc pracować przy swoim największym marzeniu. Jak się okazało, to właśnie Eiji wygrał ten konflikt.
W średniej wieku fanów Godzilli nastąpił znaczny spadek, więc TOHO zdecydowało, że dobrym pomysłem będzie zmiana ze strasznej, w bardziej bohaterską postać. Nie pasował mi ten pomysł, ale nie mogłem się temu przeciwstawić, nie miałem wtedy zbyt wielu praw. W końcu, gdy już stworzysz film, staje się on własnością studia.
Ishiro Honda
Początkom prac towarzyszyła też jedna z najdziwniejszych kampanii promocyjnych. Aktorzy w kostiumach obu potworów rozmawiali ze sobą niczym zawodnicy MMA przed walką. „Rozpoczynam wyczerpujący trening, któremu poświęcę się każdego dnia i nocy, aby odebrać tytuł króla potworów King Kongowi” miała mówić Godzilla. Odpowiedź King Konga brzmiała „Mogę być obcym w tym kraju i nieznany młodszej widowni, ale mam kilka walk na swoim koncie”.
Kampania promocyjna była co najmniej dziwna
Film rozpoczyna się prezentacją programu telewizyjnego „The Wonderful World Series”, który porusza temat łodzi podwodnej badającej sprawę nagłego wzrostu temperatury w morzu Beringa. Jest on też sponsorowany przez firmę „Pacific Pharmaceuticals”, w której pracuje większość ludzkich bohaterów jakich poznamy w filmie. Głównym antagonistą jest Pan Tako, grany przez Ichiro Arishime – aktora szerzej nie znanego na zachodzie, ale mającego na swoim koncie kilka popularnych ról komediowych. Był on nawet nazywany „Japońskmi Chaplinem” i można śmiało powiedzieć, że to właśnie jego postać skradła ten film.
Był taki jeden facet pracujący w tej firmie. Robił wszystko co mógł by wypaść jak najlepiej, ale jego starania obracały się w żart. To była satyra, której chciałem – sama postać jest poważna, ale im bardziej się stara, tym śmieszniejsza się staje.
Ishiro Honda o postaci Pana Tako
Stwierdzenie Hondy było naprawdę trafne. Jedna z pierwszych scen pokazuje postać Arishimy krzyczącą na swoich podwładnych, by chwilę później odebrać telefon, w którym to na jego głowę sypią się obelgi od przełożonych. Stwierdza również, że program który sponsorują jest nudny i chce aby marka była związana z czymś bardziej efektownym. Krążą pogłoski o demonie, który podobno znajduje się na wyspie Farrow, więc bez wahania postanawia wysłać tam swoich podwładnych w celu pochwycenia go, co miałoby przynieść firmie ogromny zysk. Osamu Sakurai (grany przez Tadao Takashime) oraz Kinzaburo Furue (w tej roli Yu Fujiki) pojawiają się na wyspie gdzie zostają otoczeni przez tubylców i sprowadzeni do wioski.
Już od pierwszych scen nowego filmu widać zmianę klimatu w stosunku do poprzednich części
Sceny na wyspie były odgrywane we wnętrzu jednego ze studiów TOHO. Chociaż początkowo Honda chciał by były kręcone na Sri Lance, to koszty zakupu praw do King Konga pochłonęły tak duże fundusze, że było to po prostu niemożliwe. Udało się jednak wynegocjować nakręcenie kilku scen na japońskiej wyspie Oshima, w pobliżu Tokio.
Film pozwala nam na usłyszenie ryku King Konga, lecz jeszcze go nie pokazuje, przenosząc akcje na wspomniane wcześniej morze Beringa. Łódź podwodna uderza w osobilwą, błyszczącą górę lodową, ujawniając przyczynę dziwnych zjawisk – jej wnętrze kryje Godzillę. Jest to nawiązanie do zakończenia poprzedniego filmu. Jak się później okaże, ciągłość fabularna między filmami nie jest czymś, czym może się pochwalić seria o japońskim potworze, więc warto to nadmienić. Obudzona bestia niemal natychmiastowo rusza na znajdującą się w pobliżu bazę wojskową, co pozwala nam oglądać kunszt Tsuburayi i jego efektów specjalnych. Niestety ponownie do zbliżeń użyto kukiełek, które znacznie odstają od aktorskich strojów. Warto nadmienić, że jest to pierwszy raz, kiedy widzowie mogli zobaczyć Godzillę w kolorze. Miało to znaczący wpływ na pracę przy filmie – wiele niedociągnięć, które wcześniej były niewidoczne, teraz wymagały dodatkowej pracy.
Był to pierwszy film o Godzilli w kolorze
Oczywiście, co stało się już tradycją, w filmie użyto nowego stroju dla Godzilli, nazwanego „King Goji”. Najbardziej widoczne zmiany można zaobserwować w głowie potwora. Oczy zostały przesunięte bardziej na boki, a uszy całkowicie usunięto, by nadać mu bardziej „gadziego” wyglądu. Powiększono również ręce, a dłonie zostały wyposażone w długie, białe szpony. Do obsługi stroju nie można było wziąć nikogo innego jak Haruo Nakajime. Mimo, że miał on siedmioletnią przerwę od grania Godzilli to w międzyczasie zagrał kilka innych potworów, takich jak Varan, Rodan, Mogura czy wspomniany wcześniej Maguma. Warto nadmienić, że w początkowej scenie w lodzie w stroju znajduje się jednak Tezuka, który w poprzedniej części wcielał się w Anguirusa.
Wraca również aktor znany z pierwszej części – Akihiko Hirata, który wtedy wcielał się w Daisuke Serizawe, a obecnie gra również dr Shigesawe. Odpowiada on na pytania prasy na temat aktualnych dziwnych zdarzeń. Wyjaśnia on między innymi, że Godzilla zmierza do Japonii dlatego, że pamięta swoje naturalne otoczenie sprzed uwięzienia w lodzie.
Następnie wracamy do Pana Tako. Jest on wzburzony faktem pojawienia się Godzilli, jako że wydarzenie to relacjonowane są teraz w każdym programie telewizyjnym, na czym zyskują konkurenci jego firmy. Scena ta wbrew pozorom ma głębsze znaczenie, pokazujące jak bardzo telewizja wkroczyła w życie japońskiego społeczeństwa. „Ludzie robią wielkie wydarzenie z oglądalności. Moim zdaniem programy telewizyjne nie biorą widzów na poważnie, traktując publiczność jako pewnik. Chciałem to pokazać w filmie” – powiedział Honda.
Pomimo lżejszego tonu filmu, Hondzie udało przemycić się poważniejsze przesłanie
Ponownie następuje zmiana otoczenia, a widz może zaobserwować pierwsze pojawienie się King Konga na wyspie Farrow. Niemal od razu uraczeni jesteśmy sceną walki małpy z gigantyczną ośmiornicą, która atakuje mieszkańców wyspy. King Kong został znacznie powiększony w stosunku do oryginału – z 15 do 45 metrów, aby móc stawić czoła Godzilli. W przypadku jego umiejętności postawiono na olbrzymią siłę i nieco większą inteligencję niż u jaszczurczego przeciwnika, co pozwala mu na używanie broni w postaci drzew czy kamieni. Co najdziwniejsze jednak, może pochłaniać on energię elektryczną, którą później wykorzystuje w walce. Jest to pomysł zaczerpnięty z oryginalnego planu O’Briena, z którego miał jednak korzystać potwór Frankensteina.
W rolę Konga wciela się Shoichi Hirose, znany wcześniej z małych ról, a jedyne doświadczenie w roli potwora nabył grając Meganulona w filmie „Rodan”. Zanim zaczęły się zdjęcia dostał on polecenie od Tsuburayi, aby obserwować sposób poruszania się małp, co miało pomóc wcielić się w rolę. Miał on spędzać sporo czasu w zoo, obserwując różne gatunki małp – problem w tym, że jak przyznał kilka lat po premierze filmu, całkowicie olał sprawę i podczas kręcenia filmu improwizował. Sceny walki potworów w filmie różnią się od tego co mogliśmy widzieć w poprzedniku. Są znacznie mniej zwierzęce, a bardziej przypominają wrestling – niezwykle popularny w Japonii – co było celowym zabiegiem.
Najwięcej negatywnych opinii zebrał strój King Konga
Wiele kontrowersji wzbudził sam strój King Konga. Nie dość, że Tsuburaya wielokrotnie kazał go zmieniać, to jeszcze w grę wchodziła umowa z RKO, oryginalnymi właścicielami praw. Nakazała ona TOHO modyfikację twarzy tak, aby w niczym nie przypominała oryginału. Zamiast więc wzorować się na gorylu, inspirację czerpano z japońskich makaków. Za stworzenie stroju ponownie odpowiadali bracia Yagi, którzy zdecydowali się na wykonanie małpiego futra z wełny jaka przefarbowanej na brązowo. Co ciekawe, w niektórych scenach użyte były dłuższe ręce, obsługiwane przez kije wewnątrz stroju, co miało mu nadać jeszcze bardziej małpiego wyglądu. Problem w tym, że zrezygnowano z tego w połowie zdjęć, przez co w różnych scenach mają one różną długość.
Wracając jednak do walki z ośmiornicą – były to żywe zwierzęta łowione przez miejscowych rybaków. Problemem jednak była niechęć tych stworzeń do współpracy. „Rzucaliśmy ośmiornice na stół i dźgaliśmy je kijami, polewaliśmy wodą, dmuchaliśmy na nie powietrze, ale nadal się nie ruszały. Nie ważne, jak się staraliśmy, nie chciały współpracować. Próbowaliśmy nawet papierosów!”, powiedział po latach Teruyoshi Nakano. Wersje, jak udało się zagonić głowonogi do współpracy są dwie – użycie gorącego powietrza lub intensywnego światła, lecz nie ma pewności co do tego, która z nich jest prawdziwa. Potwierdzono jednak pewną krążącą plotkę – po zdjęciach część ośmiornic została przez ekipę filmową zjedzona.
Efekt był jednak wart włożonego wysiłku. Sceny z ośmiornicą w dalszym ciągu prezentują się nieźle, a kilkadziesiąt lat później główny animator odpowiedzialny za film „Piraci z Karaibów: Skrzynia Umarlaka” polecił swojej ekipie obejrzenie właśnie pracy Tsuburayi, aby odpowiednio zanimować macki krakena.
Praca Tsuburayi w dalszym ciągu jest inspiracją dla innych filmów
Po walce dostajemy wyjaśnienie, dlaczego zwierzęta na wyspie osiągają takie rozmiary. Ma to związek z sokiem produkowanym z rosnących tutaj owoców, który jest przez nie uwielbiany. King Kong wypija zasłużoną porcję, po czym zasypia przy śpiewach tubylców. Zarówno za wykonywaną przez nich piosenkę „The Sleeping Devil” oraz resztę ścieżki dźwiękowej odpowiada znany z oryginału Akira Ifukube.
Śpiący King Kong zostaje przetransportowany przez Sakuraia i Furue na tratwę i jest holowany statkiem do Japonii. Nie obyło się bez interwencji wojska, które stwierdza, że olbrzymia małpa nie jest mile widzianym w kraju gościem. Jednak na działanie jest już za późno – King Kong budzi się i próbuje oswobodzić z lin utrzymujących go na tratwie. Są na niej umieszczone również ładunki wybuchowe, mające uśmiercić bestię w razie problemów, ale jak można było się spodziewać nie czynią one większej szkody. Honda później przyznał, że sam pomysł holowania King Konga bardzo mu się spodobał – chciał on, aby potwory były na siebie napuszczone przez ludzi. Ich spotkanie nie miało być efektem przypadku.
W międzyczasie drugi z potworów zmierza do Tokio. Po drodze mamy imponującą scenę niszczenia pociągu. Model był stworzony z wielkim przywiązaniem do szczegółów. Wykonano nawet miniaturowe ludzkie postacie, które było widać w oknach wagonów. Wojsko wpada na plan powstrzymania Godzilli za pomocą… dziury w ziemi wypełnionej materiałami wybuchowymi i trującym gazem. Scena z kopania, w której użyto dziesiątek miniaturowych maszyn nadal robi dobre wrażenie.
Niektóre klauzule zawarte w umowie do sprzedaży praw do King Konga były ciężkie do spełnienia
King Kong, który zdążył już dopłynąć do głównej wyspy, napotyka na Godzillę. Zanim potwory przystąpią do walki mamy pokaz siły – Kong wypina klatkę i uderza w nią pięściami, natomiast olbrzymy jaszczur wydaje głośne ryki. Do walki nie dochodzi, gdyż król małp zostaje przepędzony za pomocą atomowego oddechu. Scena powodowała rozczarowanie widzów w kinach, którzy oczekiwali, że zobaczą długie starcie.
Godzilla dalej zmierza na Tokio, a wykopany przez wojsko dół, jak można było przypuszczać, nie przynosi zamierzonego efektu. Ostatnią linią obrony są otaczające miasto przewody wysokiego napięcia. Te akurat okazują się skuteczne – miliony woltów powodują ból, który skutecznie zniechęca potwora. Jest to dość ciekawe, gdyż w pierwszej części nie powodowały one żadnej reakcji. Nikły płomień nadziei jest niemal natychmiast gaszony przez King Konga, który nie dość, że jest na elektryczność odporny, to jeszcze zwiększa dzięki niej swoją siłę. Występuje tutaj też scena porwania kobiety przez małpę – jak się okazuje była ona również jednym z wymogów RKO. Prócz tego w kontrakcie była również zawarta klauzula o obowiązkowym wspinaniu się King Konga na wieżowiec, jednak z racji większych rozmiarów studio musiało się zadowolić sceną, gdzie małpa jedynie stoi na budynku.
Fumiko, gdyż tak nazywa się porwana przez Konga kobieta, zostaje ocalona przez… Pana Tako. Wpada on na plan użycia przez wojsko pocisków zawierających wyciąg z owoców występujących na wyspie Farrow. Aby wzmocnić efekt, wykorzystane zostają również bębny wybijające rytm piosenki granej przez wyspiarzy. Wszystko idzie zgodnie z planem, Kong zasypia, a Fumiko zostaje ocalona.
Scena z porwaniem kobiety nie pojawiła by się w filmie, gdyby nie wymogi RKO
Co jednak zrobić z gigantyczną śpiącą małpą? Plan jest oczywisty – przywiązać do gigantycznych balonów wypełnionych helem i odtransportować na górę Fuji, gdzie znajduje się Godzilla. Po przybyciu na miejsce, Kong zostaje uwolniony i spada z wysokości na jaszczura – rozpoczyna się długo oczekiwane starcie. Cóż, tak jak oczekiwało studio, znacznie się ono różni od tego co mogliśmy zobaczyć w „Godzilla Raids Again”.
Dla mnie to co się wydarzyło było nie do zaakceptowania. Osobiście nie chciałem tego robić, jednak takie były wymogi TOHO. Był to początek zwrócenia się serii ku młodszej widowni. Najgorszy był jednak fakt, że Godzilla zachowywała się jak człowiek, to nie była dobra decyzja – pokazało to, że wewnątrz stroju znajduje się aktor.
Ishiro Honda
Podczas gdy prawie cała akcja filmu była prowadzona przez ludzi, ostatnie dziesięć minut należy do potworów. Rzucanie kamieniami, walka na pięści, toczenie się w morderczym uścisku, okładanie się drzewami – nic z tego nie przypominało o pierwowzorze, zarówno jednego jak i drugiego monstrum. Dziwi też jakby na siłę wrzucona, dwusekundowa scena animacji poklatkowej, gdzie Godzilla kopie Konga wspierając się na ogonie. Jednak publika, zgodnie z oczekiwaniem TOHO, była zadowolona – więcej akcji było strzałem w dziesiątkę. W finale potwory niszczą miniaturową wersję zamku Atami i wpadają do zatoki Sagami.
W tym momencie należy wspomnieć o jednej z ciekawszych plotek na temat filmu, jakie pojawiały się po jego premierze. Otóż miały istnieć dwie wersje – amerykańska, w której zwycięzcą walki jest King Kong, oraz japońska gdzie zwycięża Godzilla. Prawda jest taka, że istniała tylko jedna wersja, w której to gigantyczna małpa pojawia się na powierzchni wody i odpływa w nieznanym kierunku. W żadnej z wersji nie widać Godzilli, jednak tuż przed ściemnieniem ekranu słychać ryk.
Pomimo plotek, nigdy nie istniały dwie wersje filmu
„King Kong kontra Godzilla” został wypuszczony do japońskich kin 11 sierpnia 1962 roku i sprzedał się w ilości ponad 12 milionów biletów. Jak wielki był to hit świadczy fakt, że żadna inna japońska wersja nie przebiła tej liczby. Masaki Tezuka, który w przyszłości będzie reżyserował filmy o Godzilli, wspomina, że spędził prawie dwie godziny w kolejce, aby móc go obejrzeć. Był to też jego pierwszy kontakt z serią.
Film wpłynął też na samych twórców. Po sukcesie Tsuburaya założył własną firmę zajmującą się efektami specjalnymi. To samo Akira Kurosawa radził Hondzie- własne studio pozwoliło by mu na niezależność twórczą, a ugruntowana pozycja powodowała, że z pewnością nie narzekał by na brak pracy. Ishiro jednak nie chciał się tym zajmować, wolał robić to co kocha – filmy, nawet jeśli nie zawsze zgodne z jego przekonaniami.
Po sukcesie nie było złudzeń, że droga obrana przez TOHO jest właściwa. Kolejnym projektem było użycie dwóch potworów własnej produkcji – Godzilli i Mothry w filmie „Mothra kontra Godzilla”, wydanym w 1964 roku. I na tym będzie skupiała się kolejna cześć Historii Godzilli.
2 komentarze
Artykuł to jak rozbudowany eksperyment myślowy, w którym każde pytanie prowadzi do nowych odpowiedzi, a czytelnik bierze udział w fascynującej podróży po ścieżce poznania.
Dobry tekst. Takiego kina już się nie robi.