Popyt kolejny raz przewyższa podaż w przypadku produkcji półprzewodników. A jako, że tajwańskie TSMC kontroluje już ponad 70% rynku, to planowane jest zwiększenie cen.
Szaleństwo na sztuczną inteligencję sprawiło, że wszyscy potrzebują zatrzęsienia układów scalonych. Mówimy o procesorach, kartach graficznych, akceleratorach AI, pamięci RAM, nośnikach półprzewodnikowych i płytach głównych. Swoje trzy grosze dodali do tego również zwykli konsumenci. Związane jest to z ostatnimi premierami nowych smartfonów, takich jak Apple iPhone 17, które sprzedają się nad wyraz dobrze. A skoro popyt jest wysoki i nic nie wskazuje na to by spadł, to pora podnieść ceny.
Według szacunków ceny półprzewodników wzrosną o około 10%

Lider branży w postaci TSMC ogłosił, że zakłady produkujące chipy w litografii 3 i 5 nm wykorzystują już 100% swoich mocy. Tajwańczycy rozpoczęli więc negocjacje z klientami, a skutkiem tego ma być nawet 10% wzrost cen już w 2026 roku. Firmy, dla których będzie to nie do zaakceptowania zwolnią linie dla innych. Oczywiści giganci jak NVIDIA zapłacą to bez mrugnięcia okiem, w końcu ich kapitalizacja rynkowa przekroczyła 5 bilionów dolarów.
Czemu to takie ważne? Producenci kierują się zyskiem. Tym samym każda podwyżka kosztów produkcji przerzucana jest zawsze na konsumenta. W efekcie należy się spodziewać, że wiele elektroniki użytkowej podrożeje – smartfony, tablety, laptopy oraz podzespoły komputerowe. Sprzęt RTV i AGD powinien być bezpieczny, jako że używa się w nim starszych technologii.
Sprawa może mieć jednak drugie dno. Tajwańczycy prężnie rozwijają zakłady produkcyjne m.in. na terenie Stanów Zjednoczonych i Japonii. A to wymaga sporych nakładów finansowych, nawet pomimo rządowych dotacji. I to właśnie ten czynnik może być realnym powodem drożyzny. Na szczęście dla TSMC, konkurencja na rynku półprzewodników jest niewielka, a chipy ze stajni Intela czy Samsunga nie mogą się równać z tymi z Formozy.

Najnowsze Komentarze