W zeszłym miesiącu informowaliśmy o pojawieniu się ciekawego, zwłaszcza dla nas jako Polaków, tytułu Krzyżacy – The Knights of the Cross. Jako, że w dniu dzisiejszym gra miała swoją premierę, postaramy się Wam przedstawić jej wszystkie zalety i wady.
Gra, jak sugeruje tytuł, opiera się na fabule powieści naszego noblisty – Henryka Sienkiewicza, co zostało przez twórców podkreślone już w napisach początkowych. I warto tutaj nadmienić, że z punktu widzenia kogoś, kto pamięta książkę (czy też film w reżyserii Aleksandra Forda) całość przedstawiono całkiem dokładnie. Krótkie wprowadzenie informuje nas o obecnym stanie rzeczy, zawarciu unii w Krewie między Koroną a Litwą i ataku zakonu na Wilno. Po krótkiej naradzie między Jagiełłą a Jadwigą, po krajach rozesłane zostają wici w poszukiwaniu rycerzy gotowych stawić opór Krzyżakom. W tym też miejscu do akcji wkraczamy my, kierując znanym z kart powieści Zbyszkiem.
Jak na tak obcą dla Chińczyków powieść, całość dość wiernie trzyma się fabuły oryginału. Nie zabrakło jednak pewnych zmian
Rozgrywkę warto rozpocząć od samouczka. Dobrze wyjaśnia on nam wszelkie niuanse, i jasno przedstawia na co musimy zwrócić uwagę. Niestety tutaj pojawia się też pierwszy minus gry – nie radzi sobie ona z wyższymi rozdzielczościami, i pomimo że w Full HD wszystko wygląda poprawnie, to już w 1920 x 1200 informacje uciekają z przydzielonych im okienek. Sama rozgrywka podzielona jest na trzy widoki. Pierwszym z nich jest widok powieści wizualnej, gdzie poprzez ekrany przedstawiające postacie i otoczenie w jakim się znajdują zapoznajemy się z fabułą gry. Dialogi nie są udźwiękowione, nie licząc westchnięć i pochrząkiwań (co jest standardem w wielu produkcjach tego typu) i o całości wydarzeń dowiadujemy się z tekstu czytanego. Warto tutaj nadmienić, że w stosunku do dema dodano jedną znaczącą opcję – oprócz stylu graficznego jednoznacznie kojarzonego z Azją, dodano również taki stylizowany na zachodni. Aby ją aktywować, należy pobrać darmowe DLC oferowane przez twórców. Choć jest to ciekawa opcja, to moim zdaniem odbiera ona uroku grze – ale sam gest i odpowiedź na oczekiwania fanów należy docenić.
Drugim z widoków jest mapa świata. Mamy tutaj zawarte informację o misjach jakie nas czekają – zarówno tych z głównego trybu fabularnego (często te różnią się poziomem trudności, a wybranie jednego z nich blokuje nam możliwość wykonania innego), pobocznych jak i tych spersonalizowanych pod naszych towarzyszy, pozwalających dokładnie nam ich poznać. Skoro o tych mowa, nasza drużyna pod przewodnictwem Zbyszka składać może się z czterech członków, z czego trzech z nich możemy dowolnie wybrać. Mogą być to zarówno postacie znane z kart powieści, i odblokowywane wraz z postępem w grze (Danusia czy Jagienka) jak i najemnicy (czy może raczej, najemniczki bo głównie do naszego zespołu dołączają kobiety) rekrutowani w obozie. Sam obóz również jest bardzo ważnym miejscem, gdyż możemy w nim leczyć naszych bohaterów (po każdej walce punkty życia nie są uzupełniane automatycznie), dokupywać karty u handlarza relikwiami Sanderusa czy właśnie rekrutować dodatkowych członków drużyny. W późniejszym czasie odblokujemy również tryb wyzwań, do którego dostęp mamy również z ekranu obozu. Problemem jaki tutaj napotykamy jest brak tłumaczenia niektórych kwestii dialogowych – dostajemy informację o braku translacji, zamiast wartościowego tekstu. Miejmy nadzieję, że zostanie to wkrótce naprawione.
W trakcie gry przyjdzie nam dowodzić czteroosobowym zespołem pod dowództwem Zbyszka
Na ekranie świata mamy również zawartą informację o postępie w rozgrywce, w którym obecnie rozdziale się znajdujemy i na której misji fabularnej się znajdujemy. Możemy też dowiedzieć się o ilości posiadanego przez nas złota, które wymieniamy na wymienione wyżej usługi. Mamy też tutaj dostęp do ekranu drużyny (wszystkie postacie poznane fabularnie i opłaconych najemników możemy dowolnie zmieniać między misjami) oraz ekranu kart. Co ciekawe, domyślnie nazwy miast ustawione są na polskie, jednak możemy to zmienić z poziomu menu głównego. Używając opcji „Simple Name” Warszawa zmienia się w Love City, a Bogdaniec w Hoof Village – zapewne w celu łatwiejszego przyswojenia gry przez odbiorców nie posługujących się naszym językiem.
Trzeci z ekranów, na którym spędzimy najwięcej czasu, odpowiada za walkę. Tę prowadzimy za pomocą kolekcjonowanych przez całą rozgrywkę kart. Koncept znany zapewne wszystkim miłośnikom karcianek takich jak Hearthstone, chociaż tutaj w nieco uproszczonej formie. Podczas naszej tury do wykorzystania mamy pewną ilość energii, a użycie każdej karty z talii zabiera odpowiednią jej liczbę. Do dyspozycji mamy wcześniej przez nas ustaloną pulę kart (możemy ją zmniejszać lub zwiększać za pomocą konkretnych artefaktów) podzielonych na cztery kolory. Pomimo tego, że kolory zdają się sugerować, jakich kart możemy w ich obrębie oczekiwać, to tak naprawdę różnica nie jest wielka. W każdym z nich znajdziemy zarówno te zadające obrażenia przeciwnikom, osłabiające ich, czy wspomagające naszą drużynę, chociaż niektóre z nich mają więcej tych konkretnego typu. Po zużyciu wszystkich kart „na ręce” następuje przetasowanie stosu odrzuconych, i zabawa zaczyna się od nowa. Tak więc, mała liczba posiadanych przez nas umiejętności, ale za to mocnych może być lepsza niż szeroki ich wachlarz, zapewniając nam zwycięstwo.
Pomimo pozornych różnić, poszczególne rodzaje kart są bardzo do siebie podobne
Co jakiś czas napotykamy również bossów, walka z nimi niestety nie różni się zbytnio od normalnych starć. Rdzeń zostaje ten sam, używać kart aż do pozbawienia przeciwnika punktów życia. Jedyne na co możemy liczyć, to specjalne umiejętności dodające nieco charakteru każdemu z nich i utrudniające rozgrywkę. Moim zdaniem jednak, zmarnowano tutaj pewien potencjał.
Ważne natomiast jest stosowanie odpowiednich kolorów w zależności od tego, jak skonstruowana jest nasza drużyna. Każda z postaci ma indykatory odpowiadające kolorom kart – jeśli użyjemy odpowiedniego ich połączenia, wykona ona jedną z trzech umiejętności różniących się efektem i siłą. Może być to uderzenie raniące wszystkich przeciwników, lub też przeciwnie, uzdrawiające naszą wesołą kompanię. Co ważne, „naładowanie” umiejętności nie przechodzi do następnej tury, więc jeśli nie użyliśmy odpowiednich kart by aktywować najmocniejszą z nich, bo brakło nam przykładowo jednego punktu, postać użyje słabszej, a nadmiarowe ładunki przepadną. Umiejętnością specjalną dysponuje również sam Zbyszko, choć ta ładowana jest poprzez otrzymywanie obrażeń, i wpływa na walkę w sposób pośredni, dając nam więcej energii lub pozwalając losować dodatkowe karty.
Każda z postaci ma swoje umiejętności specjalne
Po każdym ze starć otrzymujemy złoto, a postacie obecne w drużynie zyskują punkty doświadczenia, dzięki którym awansują na wyższe poziomy, co zwiększa ich możliwości bojowe. Ponownie, nieco inna sytuacja jest w przypadku naszego głównego bohatera. Ten podczas awansu odblokowuje nowych towarzyszy oraz zyskuje specjalne punkty talentu, trwale wpływające na rozgrywkę. Możemy dzięki nim zwiększyć ilości zdobywanych pieniędzy, otrzymywać leczenie co turę czy też zwiększyć obrażenia zadawane przez konkretne karty. Wszystko bardzo pomocne w dalszej grze. Przydzielone tam punkty możemy dowolnie modyfikować, poprzez resetowanie drzewka. Za wykonywanie specjalnych zadań możemy dostać również nagrody specjalne – dostęp do sklepu, uleczenie czy rozwinięcie wątku i historii danego bohatera. Warto więc poświęcić chwilę czasu by rozwiązać problemy trapiące mieszkańców królestwa.
Jeśli chodzi o warstwę graficzną gry, jest ona bardzo prosta – ale w tym tkwi jej urok. Podczas walki prezentowane są nam pikselowe reprezentacje postaci na pikselartowych tłach. Efekty używanych umiejętności również są uproszczone, bez nadmiernego efekciarstwa. Bardzo ładnie wyglądają bohaterowie prezentowani nam na ekranie drużyny czy w przerywnikach dialogowych, i chociaż stylizowane są na sztampowe fantasy, to nie sposób zarzucić im, że są brzydkie. Mowa tutaj o wersji azjatyckiej, do tych stylizowanych na modłę zachodnią nie mogłem się przemóc przez całą grę, i włączałem je z ciekawości w celu porównania obu styli. Zarzut natomiast mam do ekranu świata, tutaj rozpikselowanie jest większe niż gdziekolwiek indziej w grze, a znaczniki miast czy wiosek prezentują się niestety poniżej oczekiwań.
Stylistyka bohaterów mimo iż bardzo jest urokliwa, to nie wpasowuje się w klimat średniowiecznej Europy
Udźwiękowienie, podobnie jak grafika, jest bardzo proste. W trakcie rozgrywki towarzyszy nam kilka zapętlających się w kółko utworów, i pomimo tego że są w porządku, to po pewnym czasie mamy ochotę je wyciszyć. Jak wspomniałem wyżej, postacie są nieme, a chrząknięcia czy westchnięcia co jakiś czas przez nie wydawane ciężko oceniać. Należy jednak pamiętać, że jest to praktycznie standard wśród gier z gatunku powieści wizualnych, a na pełne i drogie udźwiękowienie pozwalają sobie tylko niektóre produkcje.
Im dalej w rozgrywkę, tym coraz więcej rzeczy odkrywamy. Znaną z innych gier z gatunku visual novel jest galeria. Możemy w niej przejrzeć portrety i biografie wszystkich odblokowanych przez nas bohaterów, przeciwników czy postaci niezależnych. Mamy też dostęp do relikwii i kart, możemy dzięki niemu dowiedzieć się dokładnie jak działają, oraz sprawdzić ile brakuje nam do odblokowania wszystkich. Podczas wypełniania zadań, natrafiamy również na takie, które zwiększają przywiązanie konkretnej postaci do naszego bohatera, co jednak w niewielkim stopniu wpływa na grę.
W Krzyżacy – The Knights of the Cross nie mogło zabraknąć oczywiście achievementów. Mają one wpływ na rozgrywkę
Oczywiście w grze nie mogło zabraknąć osiągnięć do odblokowania. Oprócz tych standardowo zaprogramowanych w platformie Valve, w samym tytule jest ich kilkadziesiąt, różniących się od tych steamowych. Spełnienie wymagań koniecznych do ich zdobycia może pomóc nam w dalszej rozgrywce, jako że część z nich oferuje w zamian nagrody. Są to niezwykle mocne karty do uzupełnienia naszej talii, dodatkowe postacie oraz relikwie.
W grze brak jest fajerwerków. Fabuła dla Polaków jest raczej znana, i naprawdę mało rzeczy tutaj może nas zaskoczyć (chociaż pewne zmiany w fabule w stosunku do pierwowzoru są). Miłe są misje poboczne i te wykonywane dla towarzyszy, jednak pomimo tego, że przedstawiają dodatkową historię, po pewnym czasie mogą stać się nieco nudne. W gruncie rzeczy mamy tutaj do czynienia z powtarzalnymi karciankowymi starciami, i mimo tego że rozgrywka tego typu jest całkiem przyjemna, to wątpliwe jest by przyciągnęła nas na tak długo jak hitowe produkcje AAA. Nie zmienia to jednak faktu, że dawkowana w małych ilościach gra jest bardzo przyjemną odskocznią od wysokobudżetowych produkcji. I o ile nie zraża nas oprawa graficzna, to warto na grę rzucić okiem.
Gra dobrze się sprawdza jako odskocznia od poważniejszych tytułów
Należy też zwrócić uwagę, że twórcy dodali nieco od siebie do prozy Sienkiewicza. Występowanie w karczmach ziemniaków można uznać za błąd, ale rycerze władający magią, czy kobiety w bojowym bikini to rzecz, jaka raczej nie pojawiała się w XIV wiecznej Polsce. Jeśli nie oczekujemy od gry realistycznego przedstawienia historii, i przyjmiemy ją z całym dobrem inwentarza, nie powinno to szczególnie przeszkadzać. Występują jednak drobne błędy w tłumaczeniach i literówki, widoczne nawet dla kogoś dla kogo język angielski nie jest rodzimym. Chociaż nie jest ich dużo i nie przeszkadzają szczególnie w rozgrywce, to jednak należy o nich wspomnieć.
Ukończenie głównego wątku nie powinno nam zająć więcej jak dziesięć godzin rozgrywki. Jeśli jednak chcemy odblokować całą dodatkową zawartość w postaci nowych bohaterów, kart, relikwii czy też zaliczyć wszystkie osiągnięcia, czas ten znacznie się wydłuża, nawet kilkukrotnie. Dodając do tego odblokowywany po przejściu gry po raz pierwszy „Challenge Mode”, w którym musimy radzić sobie z coraz to trudniejszymi wyzwaniami, czas jaki poświecimy na grę może wzrosnąć nawet do 50-60 godzin. Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie, by rozgrywać karciane pojedynki i bez nagród. Tego, czego w grze naprawdę brakuje, to znany z innych produkcji tryb New Game Plus – poszczególne rozgrywki będą różnić się (poza naszym podejściem do budowy talii i składu drużyny) jedynie poziomem trudności jaki wybierzemy.
Krzyżacy – The Knights of the Cross wyceniono bardzo przystępnie
O ile w momencie premiery niedostępny jest język polski, to twórcy obiecują wprowadzenie go w przyszłości. Jeśli o języku mowa, warto nadmienić, że domyślnie gra nie uruchamia się już po chińsku, lecz po angielsku. W przeciwieństwie do dema, nie musimy po omacku szukać opcji, w celu jego zmiany. Na chwilę obecną gra jest do nabycia na platformie Steam w cenie 57,99 PLN, wraz z darmowym DLC do pobrania. Cena wydaje się odpowiednia jak na ilość rozrywki zapewnianą przez produkcję. Dodatkowo, twórcy na premierę przygotowali mały bonus – 10% obniżkę ceny trwającą do 26 lipca tego roku.
Krzyżacy – The Knights of the Cross to ciekawa gra z pogranicza karcianki i visual novel. Choć borykająca się z pewnymi wadami, to na krótkie rozgrywki dla zabicia czasu nadaje się świetnie. Należy się liczyć z tym, że autorzy do książki Sienkiewicza dodali wiele od siebie.
Najnowsze Komentarze