W ostatniej części przedstawiliśmy historię powstania studia TOHO stojącego za produkcją filmów o Godzilli, oraz głównych bohaterów, którzy przez kilkanaście kolejnych lat będą odpowiadać za radioaktywnego potwora. Dzisiaj zaś przybliżymy jak przebiegała produkcja klasycznej, pierwszej odsłony oraz o czym tak naprawdę ona opowiada.
Po przedstawieniu pomysłu Tanaki na stworzenie filmu o radioaktywnym jaszczurze szerzącym zniszczenie w Tokio i zaaprobowaniu go przez TOHO pozostała kwestia znalezienia reżysera. Oferta została przedstawiona Senkichiemu Taniguchiemu, ale ten odmówił twierdząc, że filmy o potworach to nie jego działka i nie chciałby, żeby jego nazwisko było z czymś takim kojarzone. W tej sytuacji nie zostało nic innego jak zaproponowanie tej pozycji komuś innemu, padło na Ishiro Hondę. Ten uznał pomysł za ciekawy, zwłaszcza przez wzgląd na temat radioaktywności i swojego zainteresowania nim. Wkrótce po Hondzie, do składu został zaproszony Tsuburaya, który miał zająć się efektami specjalnymi. Było to dla niego spełnienie marzeń, od czasu gdy zobaczył „King Konga” z 1933 roku.
Rok 1954 miał na zawsze odmienić nie tylko japońskie kino, ale również światowe
Co ciekawe, Eiji przedstawiał już wcześniej swoje pomysły na filmy o gigantycznych potworach (jednym z nich była olbrzymia ośmiornica), ale Tanka podchodził do nich bardzo sceptycznie. Nie na tyle jednak, aby wszystkie odrzucić. Stworzono scenariusz pod autorstwem Shigeru Kayamy zatytułowany „Project G”, gdzie G oznaczało po prostu giganta. Scenariusz opisywał ataki morskiego potwora na łodzie rybackie w poszukiwaniu jedzenia. Nie zyskał on jednak aprobaty. Według studia, historia była płytka i nieciekawa, nie mówiąc już o braku tematyki wybuchów jądrowych i promieniowania. Mori ponadto uważał, że sam film za bardzo przypominałby „Bestię z głębokości 20 000 sążni”. Pomimo tego, nie przeszkadzało to studiu wzorować się na tym filmie przy produkcji Godzilli. Podobieństwa były na tyle widoczne, że Ray Harryhausen, który odpowiadał za efekty specjalne w „Bestii” w jednym z wywiadów bezceremonialnie nazwał „Godzillę” zwykłą kopią i plagiatem.
Scenarzysta Takeo Morata wraz z Hondą wzięli na tapet materiały przygotowane do „Project G” w celu przerobienia ich tak, by odpowiadały pomysłowi Tanaki. Scenariusz powstał w trzy tygodnie, w tokijskiej dzielnicy Shibuya, gdzie Morata z Hondą, z później dodatkowo z Tsuburayą i Tanaką, zostali niemal zamknięci w jednym z budynków. Jednym z pierwszych postanowień było, że film ma mieć prostą historię umiejscowioną w znanej im rzeczywistości, oraz to, że ma być poważny. Nie chciano drugiego „King Konga”, który po mimo bycia hitem, opowiadał w gruncie rzeczy lekką historię. Planem było zagranie na rzeczywistym lęku, jakie społeczeństwo japońskie ciągle odczuwało na myśl o potędze atomu.
Gdzieś po drodze litera G z scenariusza Kayamy przerodziła się w „Gojira”. O powstaniu nazwy tytułowego potwora krążyła masa opowieści, ale żadna nie została potwierdzona przez autorów. Tanaka twierdził, że pochodzi ona od angielskiego „Gorilla” (goryl) i japońskiego „Kujira” (wieloryb), a ksywkę taką miał nosić jeden z pracowników TOHO. Nakajima natomiast opowiadał o konkursie, które zrobiło studio w celu znalezienia odpowiedniej nazwy. Kimi, żona Ishiro, opowiadała jak to Gojira została nadana potworowi w jednej z burz mózgów między Tsuburayą, Hondą i Tanaką. Żadnej z teorii nie można potwierdzić, a prawda zapewne znajduje się, jak zawsze, gdzieś pośrodku.
Do tej pory nie wiadomo skąd wzięła się nazwa „Gojira”
Nastąpił 5 lipca 1954 roku, w tym dniu Tanaka oficjalnie ogłosił początek prac nad filmem. Pozostała jednak jedna, arcyważna, kwestia nad którą trzeba się było pochylić – jak ma wyglądać potwór? Tsuburaya ponoć ciągle namawiał na użycie jego pomysłu z gigantyczną ośmiornicą, Kayama chciał użyć czegoś na wzór Rhidosaurusa z „20 000 sążni”. Decydujący głos w sprawie miał producent. Tomoyuki oświadczył, że chce aby bestia przypominała dwunożnego dinozaura.
Gdy porozumienie co do wstępnego wyglądu zostało osiągnięte, należało się zastanowić nad tym, co będzie odróżniać potwora od innych, zaprezentowanych już w filmach. Pomysł na ikoniczny radioaktywny snop, którym ziała Godzilla wyszedł od Hondy, zainspirowały go mityczne smoki ziejące ogniem. Chciano, aby poza efektami niewidocznymi radiacji, potwór posiadał też ona coś, co można pokazać na ekranach kin. Zdecydowano, że skóra bestii będzie wyglądać jak ta, którą miały ofiary poparzenia radiacyjnego – Hibakusha. Wszystkie te cechy sprawiły, że potwór sam w sobie stał się alegorią broni atomowej.
Należy pamiętać, że w czasie gdy film powstawał, ryzyko wojny jądrowej nie było czymś odległym. Honda mówił nawet o „niewidzialnym strachu”, który towarzyszył mu niemal do końca życia. Podczas gdy amerykańskie potwory przedstawiały przerośniętego goryla, jaszczurkę czy później mrówki lub pająka, Godzilla była inna. Wszystkie przed nią powstały z obserwacji – ona natomiast była w stu procentach dziełem konceptu przeniesienia potęgi atomu i strachu przed nim na ekran. Twórcom zależało, żeby przypominała nie gigantyczne zwierze, przed którym można w jakiś sposób się obronić (choćby za pomocą broni jak w „King Kongu”), lecz bardziej siłę natury, żywioł w przypadku którego można tylko liczyć, że sam przeminie.
Aby lepiej opowiedzieć o poszczególnych aspektach produkcji, pozwolimy sobie na przeplatania ich wydarzeniami z filmu. Jeśli jakimś cudem jest jeszcze ktoś, kto go nie widział, od tej chwili w tekście będą pojawiać się spoilery.
UWAGA SPOILER(Y)!
W scenach otwierających film widzimy łódź zaatakowaną przez tytułowe monstrum. Już w tym jednym fragmencie widać, że postanowienia twórców nie poszły na marne. Świetna gra świateł, ustawionych w taki sposób by przypominały wybuch bomby atomowej oraz sam atak, który był oczywistym odniesieniem do nie tak odległego wtedy amerykańskiego testu Castle Bravo. Następnie Godzilla atakuje wyspę Odo, czemu towarzyszy sztorm. Poznajemy tu młodego chłopca, Shinkichiego Yamane, który jako jeden z niewielu uchodzi z życiem. Wkrótce po tym na wyspie pojawia się starszy brat chłopca, Masaji, który ocalał z ataku na wcześniej wspomnianą łódź. Mamy tutaj kolejne odniesienie do Hibakusha, którzy podobnie jak chłopak, często nie dość że jako jedyni przeżywali po wybuchu atomowym, to jeszcze musieli zmagać się z jego efektami w późniejszym czasie.
Godzilla pierwotnie miała pojawić się w scenie zniszczenia wioski na wyspie, ale Honda postanowił, że lepiej będzie zaczekać. Shinkichi zostaje przygarnięty przez jednego z głównych bohaterów – doktora Kyoheia Yamane, który przybywa na wyspę, aby jako paleontolog, przyjrzeć się temu co się na niej wydarzyło. Tutaj możemy po raz pierwszy zaobserwować potwora. Co ciekawe, nie jest to jeszcze człowiek w gumowym kostiumie, a kukiełka. W filmie nazwa „Godzilla” pochodzi od legendy, która znana jest na wyspie – opowiada o nim o potworze żyjącym w oceanie i zjadającym ludzi. Jeśli połowy ryb któregoś roku były marne, należało złożyć w ofierze kobiety celem udobruchania.
Wygląd Godzilli oparto na wyobrażeniach rysowników mang
Historia powstania potwora w filmie mówi o gigantycznym, wodnym jaszczurze żyjącym w jaskini na dnie oceanu od milionów lat. Potwór zostaje przebudzony przez testy nuklearne przeprowadzone na atolu Bikini, w wyniku których zostaje napromieniowany oraz zraniony. W wydanych przed premierą filmu mangach, możemy znaleźć informację, że w wyniku bombardowań zostaje zabita rodzina potwora, co skutkuje jego wrogością do rodzaju ludzkiego i atakiem. Wodne pochodzenie i życie na dużych głębokościach ma też tłumaczyć niezwykłą odporność i niewrażliwość na konwencjonalną broń, której używają wojska japońskie w filmie. Natomiast radioaktywny promień, mogący topić metal i powodować pożary, znany tutaj jest pod nazwą „rozżarzone światło”.
Niedługo po pierwszym pojawieniu się Godzilli następuje atak na Tokio. Tutaj ekipa TOHO również napotkała na pewien problem – jak przedstawić potwora w pełnej krasie? Tsuburaya koniecznie chciał użyć animacji poklatkowej, jak to miało miejsce w „King Kongu”. Może i by skorzystano z jego propozycji, gdyby nie jeden szczegół – użycie tego typu efektów, według oceny Eijiego miało zając około siedmiu lat. Tanaka, który chciał by film ukazał się jeszcze w tym roku zdecydowanie sprzeciwił się temu pomysłowi – zamiast tego użyto znanej już techniki zwanej „suitmation”, a po polsku – człowiek w kostiumie. Co ciekawe, był to pierwszy przypadek kiedy tego sposobu użyto aby przedstawić również gigantyczny rozmiar potwora, co jak na swoje czasy, wyszło świetnie.
Pierwszy kostium Godzilli ważył niemal 100 kilogramów
Ważnym faktem jest, że nad strojem nie pracowała jedna osoba, a cała rzesza różnych twórców. Inspiracją były rysunki autorów różnorakich mang, poproszonych o swoją wizję potwora w oparciu o koncept wymyślony przez TOHO, a także książki o dinozaurach i wydania magazynu „LIFE”. W tamtych czasach duże, drapieżne teropody były przedstawiane w formie wyprostowanej, i opierające swój ciężar na ogonie, nikt nie myślał wtedy o dinozaurach przedstawionych tak jak w „Parku Jurajskim”. Rząd płytek na grzbiecie dodano w celu jeszcze groźniejszego przedstawienia bestii, a w postprodukcji dodano efekt ich rozbłysku, gdy Godzilla używała swojego atomowego oddechu. Co ciekawe, uszy jak u ssaka zostały dodane w celu podkreślenia, że jest to potwór, a nie po prostu dinozaur.
Pierwszy strój, ręcznie robiony z masy lateksowej i kilku innych tworzyw, ważył niemal 100 kilogramów, i był niemożliwy do ruszenia dla aktora w środku. Użyto go tylko w kilku scenach, gdzie potwór był przedstawiony bez ruchu, oraz gdy pokazywano zbliżenia na jego nogi. Zaczęto prace nad drugą wersją, znaną dzisiaj pod nazwą „Shodai Goji” – strój ciągle był potwornie ciężki (około 90 kilogramów), ale dużo bardziej ruchliwy, ze względu na to jak go wykonano. Nie był to jeden kawałek lateksowej masy, a kilka mniejszych części. Dzięki temu też można było animować poszczególne elementy z zewnątrz za pomocą żyłek, bez udziału aktora. W taki sposób tchnięto życie w paszcze, powieki czy ogon potwora. W tym samym czasie stworzono też dwie pacynki na wzór stroju – jedna z nich miała mechaniczne szczęki i używana była gdy potwór coś niszczył za ich pomocą. Drugą marionetkę wyposażono w przewody wydmuchujące gaz, imitujący radioaktywny oddech.
W stroju Godzilli można było przebywać tylko 3 minuty
Pozostała kwestia tego, kto będzie odgrywał Godzillę. Do tego celu wyznaczono dwóch aktorów. Jednym z nich był Haruo Nakajima, który miał już okazję współpracować z Tsuburayą i Hondą, drugim natomiast był Katumi Tezuka. Praca nie była łatwa, w stroju panował potworny gorąc (niemal 60 stopni Celsjusza), co wraz z jego ciężarem oraz oparami z płonących modeli miasta powodowało że aktor często mdlał w środku. Bracia Yagi, którzy brali swój udział w tworzeniu stroju, odpowiadali za czyszczenie i przygotowywanie go na następne zdjęcia. Wspominali oni, że pot można było wybierać kubkami. Jednorazowo, Nakajima mógł przebywać w nim tylko około trzech minut – dłuższy czas był już zbyt dużym ryzykiem. A czemu Nakajima? Był on młodszy o 15 lat od Tezuki, oraz miał już doświadczenie w pracy kaskaderskiej, w związku z czym lepiej znosił ciężkie warunki pracy jako Godzilla. Mimo wszystko, i tak zakończył on zdjęcia lżejszy o prawie 10 kilogramów.
Podczas kręcenia scen z Godzillą użyto ciekawego triku. Wszystkie sceny przedstawiające potwora były kręcone w 72 klatkach, dzięki czemu gdy film puszczano w kinach w 24, ten wydawał się zdecydowanie wolniejszy, a przez to większy. Przez czas, jaki był poświęcony na stworzenie miniaturowego miasta musiano również zastosować jeszcze jedno działanie – wszystkie sceny z jego niszczenia, były pierwszymi i jedynymi. Nie było szans na powtórzenie sceny ze zniszczeniem jakiegokolwiek budynku.
Godzilla i Siedmiu Samurajów to fundamenty studia TOHO
Honda zadbał również o to, z czego był najbardziej znany – o wplecenie do filmu o potworze ludzkich dramatów i romansu. Pierwotnie doktor Yamane miał być przedstawiony bardziej jako szalony naukowiec, jednak sprzeciw reżysera odwiódł resztę ekipy od tego planu. Darzył on naukowców wielką estymą od czasów wojny, i nie chciał aby ta branża była pokazywana w negatywnym świetle, a bardziej jako wręcz bohaterowie. I o przedstawienie tego reżyser zadbał – doktor widzi Godzillę nie tylko jako chodzące zniszczenie, ale też jako obiekt mogący pomóc w walce z radioaktywnością. Aktor grający dr. Kyoheia Yamane, Takashi Shimura, w momencie kręcenia filmu miał na swoim koncie już ponad 200 ról, dzięki czemu wniósł nie tylko swój aktorski talent, ale również pewną wiarygodność. Warto nadmienić, że w tym samym roku zagrał w równie ważnym dla japońskiego kina filmie – „Siedmiu Samurajów” reżyserowanym przez przyjaciela Hondy, Akirę Kurosawę. Oba filmy staną się fundamentem przyszłej historii, a murale przedstawiające kadry z nich zdobią obecnie ściany studia.
Miłosny trójkąt natomiast rozgrywa się między Emiko Yamane (grana przez Momoko Kochi), kolejnym naukowcem – Daisuke Serizawą (Akihiko Hirata) oraz oficerem marynarki Hideo Ogatą (Akira Takarada). Doktor chce wydać swoją córkę Emiko za Serizawę, ta natomiast wolałaby zostać przy boku Ogaty. W tamtym czasie Takarada był traktowany jako przyszłość japońskiego kina, z potencjałem na zostanie wielką gwiazdą. Po latach wspomina swoje pojawienie się na planie:
Będąc nowy, formalnie przedstawiłem się na planie filmowym. „Nazywam się Akira Takarada i będę grał główną rolę w tym filmie. Miło mi wszystkich poznać” – powiedziałem to bardzo głośno. Operator oświetlenia na planie popatrzył na mnie i powiedział: „Idioto, nie grasz głównej roli! Główną postacią jest Godzilla!”. Trochę utemperowało to moje zachowanie, a na słowa operatora mogłem tylko przytaknąć.
Akira Takarada
Postać naukowca granego przez Hiratę natomiast jest najbardziej zapadającą w pamięć z całego filmu, tuż po Godzilli. Mierzy się on nie tylko z dylematem na tle miłosnym – osoba którą kocha chce odejść do innego mężczyzny – ale też zawodowym. Podczas swoich studiów chemicznych nad tlenem, odkrył on reakcję która pozbawia ciecz tego pierwiastka. Pozbawiona więc tlenu woda niemal natychmiast staje się toksyczna i zabija całe życie jakie się w niej znajduje. Problem w tym, że doktor chciał stworzyć coś, co przysłuży się ludzkości, a nie kolejną groźną broń. Pierwotnie pokazuje on swoje odkrycie jedynie Emiko, która jest tym przerażona. Jednak, gdy jego wynalazek nazwany „Oxygen Destroyer” okazuje się być jedyną bronią zdolną powstrzymać Godzillę przed zniszczeniem kraju, ulega.
Po przedstawieniu nam ludzkich bohaterów następuję ciekawa rzecz – Honda przekazuje film w ręce Tsuburayi. I robi to niemal dosłownie, gdyż w scenie w której włączana jest elektryczność w celu powstrzymania marszu Godzilli na Tokio za pomocą słupów wysokiego napięcia, ręka która przesuwa dźwignię to właśnie ręka Eijiego. Następuje więc pora na główne danie – teatr zniszczenia w którym to artysta od efektów specjalnych gra pierwszą rolę. Jego pomysłowość widać w niemal każdym momencie. Przykładowo, gdy widzimy topione przez atomowy oddech potwora słupy wysokiego napięcia, są to tak naprawdę woskowe figurki, które rozpuszczano za pomocą suszarki.
Makietę Tokio do filmu budowano przez ponad miesiąc
Całość zniszczeń jest najbardziej imponującą częścią filmu, a kariera Tsuburayi po jego premierze niemalże wystrzeliła. Z pracą nad filmem wiąże się też ciekawa historia. Gdy Eiji przesiadywał w sklepie Matsuzakaya w tokijskiej dzielnicy Ginza i na głos planował, które elementy miasta mają ulec zniszczeniu, został zatrzymany przez policję. Ta po usłyszeniu rozważań Japończyka miała poważne wątpliwości co do tego, czy ich nie urzeczywistni. Pokazuje nam to jak bardzo Eiji przywiązywał się do dokładności.
Zbudowanie miniaturowego Tokio (a właściwie dzielnicy Ginza) zajęło ponad miesiąc, przy udziale 40 pracowników, przydzielonych tylko do tego zadania. Biorąc pod uwagę wielkość Godzilli, miasto musiało być stworzone w skali 1:25, aby wiarygodnie oddać wielkość potwora. Nie zrobiono tego jednak dla jednego budynku – japońskiego Sejmu, który gdyby wykonać go w tej samej skali, byłby zbyt duży i zasłonił główną postać filmu, użyto tu więc skali 1:33. Każdy budynek musiał mieć również realistyczne wnętrza, aby mógł właściwie się zapadać, po nadepnięciu przez potwora. Kiedy ten je podpalał, wybuchały miniaturowe ładunki w nich umieszczone (same budynki wcześniej zraszano benzyną). Ogółem wykonano ponad 500 modeli budynków. Sceny niszczenia miasta zajęły ekipie 71 dni, w czasie których spali i jedli oni głównie w studiu, aby nie tracić niepotrzebnie czasu.
kontrabas + rękawiczka + smoła = Godzilla
Potworowi brakowało jednak jeszcze jednego elementu, znanego dziś fanom ikonicznego ryku. Do stworzenia go został zrekrutowany Akira Ifukube. Początkowo eksperymentowano z mieszaniem głosów różnych zwierząt jak lew, tygrys czy nawet śpiew ptaków – tej metody użyli amerykanie podczas tworzenia ryku King Konga. Muzyk miał jednak inny pomysł. Odgłos wydawany przez Godzillę został wydobyty z kontrabasu, którego struny były pocierane skórzaną rękawicą umaczaną w smole. Następnie na dźwięk nałożono efekt echa, co stworzyło ostateczny ryk.
Ifukube odpowiadał również za muzykę, i o ile sceny z udziałem ludzi mogły być mu przedstawione przez Hondę, to sceny z udziałem efektów specjalnych nie. Za każdym razem, gdy taka scena miała miejsce, Tsuburaya wstawał z krzesła i pokazywał Akirze, co będzie się działo. Niezwykłe jednak było to, że zarówno odgłosy jak i muzyka były nagrywane w tym samym czasie – podczas gdy Ifukube dyrygował orkiestrą, ktoś inny walił drewnianym młotem tuż obok aby oddać dźwięk niszczonego budynku. Imponujące tym bardziej, że całość zajęła mu mniej niż tydzień.
Film zmierza ku końcowi. Emiko zdradza Ogacie informacje o broni stworzonej przez Serizawę. Ten zwraca się do naukowca o udostępnienie jej w celu zniszczenia Godzilli. Naukowiec jest początkowo niechętny i zostaje przekonany dopiero scenami w telewizji, ukazującymi zniszczenia dokonane przez potwora. Przed wyruszeniem z wojskiem w celu zgładzenia bestii, pali on wszystkie swoje notatki, aby nikt nie powtórzył jego osiągnięć, i nie użył broni ponownie – tym razem na ludziach. Oboje bohaterów udaje się nad ocean, gdzie nurkują w głębinach w pobliżu śpiącej Godzilli i pozostawiają uruchomiony „Oxygen Destroyer”. Część z scen podwodnych kręcono tak naprawdę w suchym studiu, a między Godzillą a kamerą stawiano akwarium z rybami, w celu oddania wodnej toni. Jednak używano również zdjęć podwodnych, z czego znany był już Honda. Z tym wiążą się kolejne historie z planu. Jedna z nich opowiada, że podczas kręcenia sceny przez kamerzystę Ozawę, zapomniano włączyć pompy wtłaczającej tlen do jego skafandra. Nie zauważono też szarpania liny, którą miał on dać znać gdyby coś było nie tak. Ostatecznie, stracił on przytomność i został wyciągnięty z wody dopiero gdy zaczął unosić się ku powierzchni. Po wszystkim nie krył on wściekłości na ekipę.
Druga część Godzilli pojawiła się zaledwie rok później
Po uruchomieniu broni potwór wypływa na powierzchnię i wydaje ostatni rozpaczliwy ryk. Gdy znika ponownie pod wodą, Serizawa przecina linę, którą był przypięty do statku i postanawia umrzeć razem z potworem, jak i swoim dziełem. Widzimy tutaj rękę Hondy, który ustanawiając naukowca bohaterem, jednocześnie rozwiązuje problem trójkąta miłosnego, pozwalając by Emiko i Ogata mogli spędzić resztę życia razem. Kilkadziesiąt lat później David Kalat w swojej ksiażce „A Critical History and Filmography of Toho’s Godzilla Series” napisze, że Honda nieświadomie oddał w postaci Serizawy wewnętrzne konflikty jakie targały Roberta Oppenheimera, jednego z naukowców zamieszanych w projekt Manhattan.
Pierwsza część serii była z pewnością tą, która najbardziej wpłynęła na kino. Kolejne, nawet pomimo niekiedy odniesienia większego sukcesu kasowego, nie zapisały się już tak na kartach historii. Na kontynuację nie trzeba było długo czekać – „Godzilla Raids Again” pojawiła się w kinach już w 1955, zaledwie rok po premierze oryginału. O tym, co ze sobą przyniosła, napiszemy w kolejnym artykule.
Najnowsze Komentarze