Historia Króla Potworów wydaje się na pierwszy rzut oka bardzo prosta – połączenie „King Konga” z „Bestią z głębokości 20 000 sążni” skąpana w świeżych jeszcze dla świata okropnościach drugiej wojny światowej. Wszystko jest jednak nieco bardziej skomplikowane, a poznanie elementów jakie wpłynęły na film pozwoli nam spojrzeć nań nieco inaczej.
Aby dokładnie przyjrzeć się „Godzilli”, wypada prześledzić historię japońskiej kinematografii, geopolityki, biografie autorów oraz innych ludzi związanych, pośrednio lub nie, z powstaniem filmu. Niezwykle skomplikowany proces jak na coś, co później będzie kojarzyło się z mało wymagającym, sztampowym kinem stricte rozrywkowym, wręcz przeznaczonym dla dzieci. Nie wybiegajmy jednak w przyszłość – ciągle jesteśmy przed powstaniem najmroczniejszej odsłony serii – „Godzilla” z roku 1954.
Rok 1920. Japońska branża filmowa jest jedną z wielu ofiar wielkiego trzęsienia ziemi, które cofnie ją o lata. Oprócz setek tysięcy ludzi, którzy stracili wtedy życie, zniszczone bądź zaginione zostały filmowe archiwa, sprzęt do nagrań oraz budynki. Sytuacja była na tyle tragiczna, że japońskie kina odżyły dopiero w latach trzydziestych. W roku 1932 założone zostaje „Tokyo Takarazuka Theater Company” (TTTC) przez japońskiego przedsiębiorce Ijizo Kobayashiego. W tym samym roku powstaje „Photo Chemcal Laboratory” (P.C.L.), które zostanie przez Ijizo zakupione kilka lat później i wraz z TTTC stanie się częścią tego, co za kilkanaście lat znane będzie jako TOHO. Studio początkowo nie zajmowało się filmami, lecz skupiało się na tradycyjnym japońskim teatrze kabuki. Pierwszym krokiem w dziedzinie kinematografii stał się dramat z roku 1935 – „Three Sisters with Maiden Hearths” („Trzy Siostry z Dziewiczymi Sercami”).
Jednak, gdy kino w Japonii zaczęło wstawać z kolan, to USA pokaże coś, co stanie się niezwykle ważne dla „Godzilli” – „King Kong” z roku 1933. Film ten stał się inspiracją dla późniejszego reżysera efektów specjalnych – Eijiego Tsuburayego, a zwłaszcza zaprezentowane w nim animacje poklatkowe. W czasie emisji filmu Tsuburaya pracował jako operator filmowy dla studia „Nikkatsu” i mówi się, że każdą wolną chwilę spędzał nad studiowaniem swojej prywatnej kopii „King Konga” aby poznać sekrety Willisa O’Briena, odpowiedzialnego za efekty specjalne tej produkcji. Starania te przyniosły sukces, a Eiji zdobył sławę usprawniając japoński przemysł filmowy – między innymi projektując nowe, elastyczne, wysięgniki dla kamer.
W mniej więcej tym samym czasie (1931 rok) młody Ishiro Honda zostaje przyjęty na uniwersytet Nihon w Tokio – na kierunku filmowym na wydziale sztuki. Nie będzie zapewne zaskoczeniem, że młody reżyser w tym czasie zajmował się głównie oglądaniem filmów. To właśnie na studiach Honda poznał pracującego dla P.C.L. Iwao Moriego, który zajmował się rekrutacją młodych, ambitnych ludzi związanych w jakiś sposób z branżą filmową. Firma chciała w ten sposób pomóc japońskiemu przemysłowi kinematograficznemu dogonić świat zachodni. Był to ogromny przełom dla Hondy, który w ten sposób dostał się do samego środka branży.
„Moje koszmary prawie zawsze dotyczą wojny – błądzenie po ulicach, szukania czegoś, co przepadło na zawsze” – Ishiro Honda
Branża filmowa nie była jednak jedyną, która miała zapędy aby dogonić, a następnie przegonić świat zachodni – to samo planowało wojsko cesarskie. Ishiro, jako jeden w wielu, został wcielony do japońskiej maszyny wojennej. Plany były ambitne – podbój rosnących na znaczeniu Chin, co pozwoliło by w dalszym ciągu kontrolować cieśniny koreańskie. Horrory wojny na wschodzie były głównym czynnikiem kształtującym pacyfistyczne poglądy Hondy. Pisał on później w swoich dziennikach między innymi „Mój oficer zabił dzisiaj młodego Koreańczyka swoim bagnetem. Jeśli jesteś normalny, to tutaj albo popełnisz samobójstwo, albo oszalejesz”.
Jeśli Honda nie przebywał w wojsku, to kontynuował pracę w branży filmowej. To właśnie w P.C.L. poznał on innych młodych reżyserów – Akirę Kurosawę oraz Senkichiego Taniguchi. Trójka ta będzie później znana jako „Trzy Kruki”. Wszyscy oni byli uczeni swojego fachu przez Kajiro Yamamoto – weterana branży. Mimo czasu spędzonego razem, ich drogi rozejdą się. Do 1941 roku, pomiędzy kolejnymi pobytami w armii, Ishiro kontynuował pracę w P.C.L.. To właśnie ten okres przesądził o losach całego kraju. Atak na Pearl Harbor wprawił w ruch wojnę na Pacyfiku przeciwko USA – zaatakowanie bazy było celebrowane, jako kolejne zwycięstwo potężnego narodu japońskiego.
Wtedy też, kiedy to gospodarka niemal całego świata przestawiona została na tor militarny, przemysł filmowy został przestawiony na tor propagandy. W Japonii kształtowaniem umysłów miało zająć się wspomniane Photo Chemcal Laboratory, wraz z kilkoma innymi, mniejszymi podmiotami – było to początek TOHO. Imperialny rząd Japonii chciał skorzystać z nowo powstałej firmy, ustanawiając w niej dział „filmów edukacyjnych”, i hojnie go wspierając. Jeśli branża filmowa chciała nadążyć za wojną, musiała postawić na technologię – samoloty, czołgi, okręty i bomby nie były czymś do czego przemysł filmowy był przyzwyczajony. Oznaczało to wielki przełom w efektach specjalnych.
Eiji Tsuburaya w tym czasie znany był już ze swoich umiejętności – zaprezentował je w szeregu filmów propagandowych. Największą sławę zapewnił mu „The War at Sea from Hawaii to Malaya” (Wojna na morzu – od Hawajów do Malajów). Efekty specjalne tam użyte były tak realistyczne, że zdołały wprowadzić w błąd nawet amerykanów, którzy myśleli że zostały tam użyte prawdziwe zdjęcia z ataku na Pearl Harbor.
Klęska III Rzeszy w 1945 zostawiła Japonię samą w walce z siłami alianckimi. Dumny naród stanął przed widmem desantu na wyspy, a bombardowania stały się nieodzownym elementem codzienności. Było to coś, co niesamowicie godziło w honor w Japończyków. Od czasu nieudanych inwazji mongolskich w latach 1274 i 1281, nikt nawet nie był blisko podboju kraju na wyspie. Świetnie oddają to słowa samego Hitlera: „Nie możemy w żaden sposób przegrać wojny. Mamy po swojej stronie sojusznika, który nie został podbity od 3000 lat”. Tym razem miało się jednak obyć bez „Boskiego Wiatru”, który mógłby uratować wyspiarzy.
USA nie dokonało jednak lądowania na wyspie – wybrało drogę Little Boya i Fatmana, dokonując pierwszego, i miejmy nadzieję ostatniego, bombardowania atomowego. Szóstego sierpnia 1945 roku zniszczone zostaje japońskie miasto Hiroshima a liczba ofiar przekracza 100 000. Po trzech dniach podobny los spotyka Nagasaki, a Japonia poddaje się niedługo później. Po użyciu bomb atomowych, świat nigdy nie będzie taki sam. Bombardowania Tokio były co prawda straszne w skutkach dla jego populacji, ale to właśnie rezultat projektu Manhattan spowodował prawdziwą panikę. Kiedy w Tokio użyto ich tysiące do zniszczenia Hiroszimy wystarczyła jedna bomba. Do tego dochodzą skutki po bombardowaniu – choroby popromienne siały strach w umysłach Japończyków, a ludzi którzy przetrwali nazywano terminem „Hibakusha” („osoba będąca ofiarą eksplozji”).
W latach 1945 – 1952 Japonia znajdowała się pod okupacją Stanów Zjednoczonych. Nowy demokratyczny rząd zastąpił cesarski, role cesarza zredukowano do reprezentacyjnej, kraj nie mógł prowadzić wojen, a kobiety zyskały prawa wyborcze. Wartości zachodnie, takie jak prawo do swobody wypowiedzi, były rozpowszechniane w amerykańskich produkcjach jednak w tym samym czasie okupanci wprowadzili cenzurę – między innymi na filmy wojenne oraz te zawierające krytykę bombardowań atomowych.
Ostatnie sześć miesięcy wojny Honda spędził w niewoli Chińskiej, gdzie jak wspomina „był traktowany dobrze”. W sumie w wojsku służył sześć lat, a o wojnie przypominała mu nietypowa pamiątka, którą zachował – skorupa pocisku moździerzowego. Gdyby zadziałał prawidłowo, skończyłby jego życie. Niewybuch był przez Hondę trzymany na biurku, a jak wspomina jego żona Kimi „Horror wojny był razem z nim, póki nie umarł”. Reżyser wrócił do kraju w 1946 – odbył wtedy podróż między innymi przez zniszczoną Hiroszimę, zanim dołączył do rodziny. Jego przyjaciel Iwao Mori był wtedy już producentem wykonawczym dla TOHO i powitał Hondę z otwartymi ramionami. Niestety, krótko po tym Mori został uznany za zbrodniarza wojennego klasy B, odpowiedzialnego za filmy propagandowe na potrzeby cesarstwa, przez co został odsunięty od branży filmowej aż do roku 1952. W ten sam sposób został potraktowany Eiji Tsuburaya.
Twórca efektów specjalnych miał wielkie problemy ze znalezieniem pracy. Pewnej nocy, mocno zawiany Eiji próbował naciągnąć na kilka drinków młodego muzyka – Akirę Ifukubiego. Nie widział on wtedy, że ich ścieżki zetną się później niejednokrotnie. Pierwszą ścieżkę dźwiękową Ifukube stworzył do filmu „Snow Trail” (Śnieżny Szlak) z roku 1947.
Nadeszły lata pięćdziesiąte, a Honda w przeciwieństwie do swoich przyjaciół zdołał utrzymać się w branży. Pracował między innymi przy filmie „Iseshima”, w którym po raz pierwszy japońska kinematografia zaprezentowała ujęcia pod wodą. Jego debiutem długometrażowym był zaprezentowany w 1951 roku film „Aoi Shinju” (Błękitna Perła) – i właśnie wtedy styl Hondy zaczął się kształtować: podwodne ujęcia, społeczne przesłanie, poświęcenie i dramatyczne zakończenie.
W roku 1953 skończyła się amerykańska okupacja, a przemysł filmowy na wyspach mógł przestać się martwić cenzurą w takim stopniu jak do tej pory. TOHO przydzieliło Hondę do reżyserii filmu „Taiheiyo no washi” (Operacja Kamikaze / Orzeł Pacyfiku) opisującego historię admirała Isuroku Yamamoto. Pomimo zakończenia okupacji, wpływ amerykanów ciągle był silny, a filmy wojenne niemile widziane. Prawdopodobnie „Orzeł Pacyfiku” został dopuszczony do produkcji tylko ze względu na to, jaką estymą był darzony przez aliantów sam Yamamoto. TOHO chciało, aby film ten wzniósł japońską kinematografię na poziom Hollywood. Do pracy został przywrócony Iwao Mori jako producent wykonawczy, a posadę producenta dostał ambitny Tomoyuki Tanaka, który oprócz doglądania codziennych prac nad filmem postarał się o ściągnięcie z filmowego wygnania Eijiego Tsuburaye.
W jednej ze scen filmu japoński myśliwiec zero miał zająć się ogniem – jak można się domyślić, nie było łatwo znaleźć kogoś chętnego do objęcia w tej sytuacji roli pilota. Pojawił się jednak jeden człowiek – Haruo Nakajima. Zarówno Tsuburaya jak i Honda byli pod wrażeniem jego występu kaskaderskiego.
Film okazał się finansowym sukcesem, a trójka Honda – Tsuburaya – Tanaka stała się kombinacją niezwykle lubianą przez Moriego i jego przełożonych. Przemysł filmowy zaczął raz jeszcze odżywać w Japonii, niczym po tragedii z 1920, pozwalając ludziom zapomnieć o horrorach przeszłości – do czasu. Pierwszego marca 1954 Japończycy przypominają sobie o potędze atomu. Łódź rybacka nazwana „Daigo Fukuryū Maru” (Szczęśliwy smok numer pięć) staje się ofiarą opadu radioaktywnego z amerykańskiego testu bomby wodorowej pod kryptonimem „Castle Bravo” nad półwyspem Bikini. Radiooperator kutra wkrótce umrze ze względu na chorobę popromienną a relacje na linii USA – Japonia ulegną znacznemu pogorszeniu. Pomimo głosów krytyki na amerykanów ze strony całego świata, to te z Japonii były najgłośniejsze – jako pierwszych ofiar bombardowań atomowych, a teraz również bombardowań wodorowych.
Podczas jednej z podróży służbowych Tanaka rozmyślał nad kolejnym filmem – miał w głowie dwa niedawne wydarzenia. Po pierwsze, wspomniane bombardowanie Bikini. Po drugie, premierę amerykańskiego filmu „Beast From 20 000 Fathoms” (Bestia z głębokości 20 000 sążni). Możemy w nim oglądać atak ogromnego, jaszczurowatego potwora na Nowy Jork, po tym jak został wybudzony ze snu przez wybuch atomowy. Warto wspomnieć również o tym, że „King Kong” z 1933 roku miał swoją ponowną premierę w 1952. Wszystko to razem wzięte podsunęło Tanace pomysł na japoński monster movie – opowiadający o potworze śpiącym na dnie pacyfiku, który pewnego dnia zostaje obudzony przez wybuch atomowy i postanawia siać zniszczenie w pobliskim Tokio.
Pomysł został zaakceptowany przez Moriego. Reżyserię przydzielono Hondzie, dla którego temat był niezwykle ciekawy nie tyle przez potwora, ale przez tematykę wybuchu nuklearnego. Tsuburaya miał odpowiadać za efekty specjalne – było to dla niego spełnienie marzeń, jako że jego historia z kinematografią zaczęła się, jak wspomniano wyżej, od „King Konga” (sam podsuwał wcześniej Tanace pomysły na filmy o gigantycznych potworach, jednak nie zyskały one uznania).
W 1954 roku w japońskich kinach fani ruchomych obrazów mogli zobaczyć nowy film. Gdy przed widzami ujawnia się czarno białe logo TOHO, mogą oni usłyszeć ciężkie, dudniące kroki oraz charakterystyczny, dobrze nam dziś znany ryk.
W artykule chcieliśmy pokazać początki naszych bohaterów, i tego co stało za powstaniem kultowego dla wielu filmu. O tym co działo się przy samej produkcji, wpływie na branżę oraz kolejnych odsłonach „Godzilli” będziemy pisać w kolejnych częściach cyklu.
Najnowsze Komentarze